Korzystanie z dobrodziejstw medycyny estetycznej czy chirurgii plastycznej jest dość powszechnym zjawiskiem wśród osób związanych z show biznesem. Od jakiegoś czasu coraz więcej celebrytów otwarcie mówi o swoich doświadczeniach z upiększającymi zabiegami, również tych związanych z nieudanymi ingerencjami w swój wygląd zewnętrzny. W gronie gwiazd, które wprost przyznały, że żałują operacji plastycznych lub wizyt w gabinecie medycyny estetycznej, znalazły się m.in. Nicole Kidman, Linda Evalelista, Melanie Griffith czy Simon Cowell.
Zobacz: Te gwiazdy ŻAŁUJĄ operacji plastycznych: Jane Fonda, Nicole Kidman, Dominika Ostałowska... (ZDJĘCIA)
Zobacz również: Simon Cowell USUNĄŁ z twarzy wypełniacze, bo... syn zaczął się go BAĆ: "WPADŁ W HISTERIĘ"
Ostatnio bolesnymi na temat nieudanej przygody z medycyną estetyczną wypowiedziała się brytyjska celebrytka, Chloe Ferry. Kobieta znana na Wyspach głównie z występów w programie "Geordie Shore" jakiś czas temu poddała się popularnemu ostatnio zabiegowi liftingu "fox eye", co niestety nie skończyło się dla niej dobrze. Na początku sierpnia celebrytka za pośrednictwem Instagrama pożaliła się fanom, że wskutek nieudolnie wykonanej procedury została oszpecona. Jak zdradziła, siedem miesięcy po zabiegu na jej twarzy wciąż znajdują się "straszliwe blizny, które mogą nigdy nie zniknąć". Na dowód Ferry zaprezentowała wówczas fanom ujęcia pozbawionego makijażu oblicza, na których jej obserwatorzy mogli zobaczyć wyraźnie widoczne "wgniecenia" znajdujące się na wysokości jej skroni.
Za zabieg podniesienia kącików oczu oraz brwi przy użyciu specjalnych nici Chloe Ferry zapłaciła ponoć około 800 funtów, czyli ponad 4,3 tys. złotych. Według "The Sun" celebrytka przez lata miała wydać na upiększające procedury nawet 50 tysięcy funtów (w przeliczeniu prawie 280 tysięcy złotych), wykonując m.in. operacje nosa oraz piersi. Tym razem po zabiegu była jednak przekonana, że "coś jest nie tak". Czas pokazał, że nie była w błędzie - jak donosi tabloid, niedługo po liftingu celebrytka trafiła do szpitala z powodu infekcji.
Dziś Chloe Ferry nie ukrywa, że wyjątkowo żałuje decyzji o poddaniu się liftingowi "fox eye". W rozmowie z The Sun gwiazdka "Geordie Shore" wyznała, że odkąd wykonała zabieg, jej życie jest prawdziwym koszmarem, a aby wrócić do dawnego, wyglądu może nawet potrzebować przeszczepu skóry.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz również: "Oszpecona" Linda Evangelista zagościła na okładce "Vogue'a": "Próbuję kochać siebie TAKĄ, JAKA JESTEM" (ZDJĘCIA)
To prawdopodobnie jeden z największych błędów, jakie kiedykolwiek popełniłam. Naprawdę tego żałuję. Ostatnie siedem miesięcy było traumatyczne, a mogłam tego uniknąć. Przeszłam przez piekło, odkąd poddałam się zabiegowi - żaliła się celebrytka.
Jak zdradziła Brytyjka, niedługo po zabiegu jej skóra zaczęła się marszczyć, później dowiedziała się zaś, że procedura zaowocowała infekcją. Według Ferry nikt nie potrafił wytłumaczyć jej, co poszło nie tak. Choć infekcja na szczęście nie zaatakowała oka Chloe - co mogło być fatalne skutkach - nieudany zabieg poważnie odbił się na jej zdrowiu psychicznym. Dziś celebrytka nie może pozwolić sobie na wyjście z domu bez makijażu, straciła pewność siebie i przez złą kondycję oddaliła się od życiowego partnera.
To zniszczyło moje życie i uczyniło mnie tak niepewną siebie (...). Teraz wciąż myślę: "Co ja sobie zrobiłam?". To sprawiło, że stałam się bardziej świadoma i naprawdę wpłynęło na moją psychikę. Zostałam spartaczona - powiedziała "The Sun" odnosząc się do efektów zabiegu.
W rozmowie z brytyjskim tabloidem celebrytka podkreśliła, że chętnie zapłaciłaby za to, by cofnąć czas, lecz nie zamierza żyć z poczuciem żalu. Jak podkreśliła, chce bowiem, by inni ludzie wyciągnęli wnioski z jej błędów.
Współczujecie?