Medialna kariera Bartłomieja M. zaczęła się w momencie, kiedy wysocy rangą oficerowie poskarżyli się, iż zostali zmuszeni salutować młodemu rzecznikowi MON, który nie dość, że sam wojskowego stanowiska nigdy nie zajmował, to nie uzyskał nawet podstawowego stopnia naukowego.
Od tamtego incydentu minęło już co prawda sporo czasu, podczas którego pupilek Antoniego Macierewicza zdecydowanie nie próżnował. Nie tylko udało mu się w zeszłym roku zdobyć dumny tytuł licencjata, ale także nauczył się na tyle zgrabnie lawirować między rozliczeniami ze swojej działalności, że udało mu się, według oszacowań CBA, wyprowadzić ze Skarbu Państwa ponad 3.5 miliona złotych. Trudno w sumie dziwić się jego smykałce do robienia interesów (także tych na boku), skoro sam Minister Obrony Narodowej stwierdził, że "mało kto w Polsce dorównuje Bartłomiejowi intelektem".
W najnowszym wywiadzie Borysa Budki dla Wirtualnej Polski polityk PO obwinił za zaistniałą patologię PiS, który "wyhodował sobie potencjalnego przestępcę". Partia rządząca, a w szczególności Antoni Macierewicz, miała według posła zdawać sobie doskonale sprawę z wątpliwej działalności Bartłomieja M. i kompletnie to ignorować.
Myślicie, że komuś jeszcze przyjdzie zapłacić stanowiskiem za ten skandal?