Anna i Grzegorz Bardowscy od kilku lat prowadzą wspólne konto na Instagramie, gdzie relacjonują swoje wiejskie życie. Niedawno małżeństwo rozpoczęło budowę wymarzonego domu, który w okolicy wyróżnia się ciemną elewacją.
Para chwaliła się nie tylko postępami i nowymi pomysłami w urządzaniu nieruchomości. Najnowszy film małżeństwa dotyczy poważnego problemu, z jakim obecnie mierzy się małżeństwo. Ania i Grzegorz marzyli o drewnianych schodach łączących parter z piętrem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ania w najnowszym videoblogu opowiedziała o stresie oraz przepłakanych nocach z powodu źle dobranych schodów.
Patrzę na materiały, które nagrywam i są strasznie smutne. Tego się nie da ukryć. Mamy wielki problem na budowie. Już mam noce nieprzespane, ból brzucha, ale musimy zdjąć schody, które już były u nas zamontowane. Ja nie powiem, kto to zrobił, bo jest to osoba, która mieszka tutaj blisko nas. Pan twierdzi, że pierwszy raz na 20 lat coś takiego mu się przytrafiło. Jak dla mnie one kolorem całkiem się różnią. Są niewyselekcjonowane, w sensie wybarwienia. Oprócz tego gdzieniegdzie odchodzą, klej widać. Oprócz tego nie mają idealnych kątów, przykładamy kątownik i nie ma 90 stopni.
Dalej Ania kontynuowała opowiadając o kosztach, jakie niesie za sobą zdemontowanie elementu. Wyznała, że wykonanie schodów kosztowało 18 tysięcy złotych.
Pan otrzymał od nas panele, żeby po prostu ten kolor dobrać do paneli. Są całkiem żółte. Szkoda mi też jest tego pana, bo to był jego czas. Wiemy, że zaliczka może tutaj przepaść. Nie chcę chodzić po sądach, no ale to dla nas ogromny wydatek, żeby drugi raz zrobić schody. Wydatek, czas, wstrzymanie innych ekip. Masakra.
Do nieprzyjemnej sytuacji odniósł się również Grzegorz, który starał się uspokoić swoją żonę.
Ja nie płaczę. Czym tu się przejmować? - skwitował całą sytuację Bardowski.
No dużo rzeczy nie poszło na budowie, ale naprawdę z każdym człowiekiem byłam w stanie się dogadać, nawet jak coś było spierniczone. A ten pan krzykiem, sądem, straszeniem. Nie byłam w stanie - odpowiedziała Anna.
Rolnik dodał, że nieprofesjonalny fachowiec podczas próby wynegocjowania zmiany w projekcie zaczął małżeństwo straszyć sądem.
To nie była fajna sytuacja. My na pierwszy strzał, to był telefon, gdzie chcieliśmy się dogadać i coś zaproponować. Były dwa słowa: Nie podoba się, to do sądu - wyjaśnił Grzegorz.
Dalej Grzegorz stwierdził, że cała sytuacja mogła się skończyć w sądzie. Ania uspokoiła jednak, że po spotkaniu z fachowcem schody zostaną zdemontowane w ciągu godziny.
Czy chcielibyście zapłacić 18 tysięcy i mieć schody, z których jesteście naprawdę niezadowoleni? - zapytała widzów.
Po całej sytuacji Ania postanowiła, że musi poprawić sobie samopoczucie i wybrać się na zakupy po nowe dodatki do domu.
DRAMA NA BUDOWIE