W zeszłym tygodniu TVP odsłoniła wszystkie karty i wiemy już, kto ma szansę reprezentować nasz kraj podczas tegorocznej Eurowizji. Na liście znalazły się zarówno znane nazwiska, jak i artyści, którzy mają teraz szansę zyskać rozpoznawalność w mediach. Na konferencji wśród kandydatów wymieniono m.in. Justynę Steczkowską, Darię czy Dominika Dudka.
Kim są Sw@da i Niczos? To oni mogą być czarnym koniem tych preselekcji
Choć preselekcje dopiero przed nami, to już trwa dyskusja wokół tego, kto powinien wystąpić w polskich barwach w Bazylei. Zdaniem bukmacherów największe szanse ma na to Justyna Steczkowska, ale na kolejnych miejscach znaleźli się ex aequo Daria Marx i duet Sw@da i Niczos, którzy też mają szansę mocno namieszać. O ile nie poznaliśmy jeszcze konkursowego utworu Darii, tak "Lusterka" można bez przeszkód przesłuchać w sieci i piosenka wyraźnie budzi emocje.
Zacznijmy więc od początku - Sw@da to producent muzyczny Wiktor Szczygieł, który za swój debiut był już nawet nominowany do Fryderyka, a Niczos to Nika Jurczuk,wokalistka pochodząca z Podlasia. Mają już na koncie wspólną płytę "#INDAWOODS", określaną przez niektórych jako "Podlasie Bounce". Dziś jest o nich coraz głośniej, bo ich folkowo-elektroniczna propozycja na Eurowizję plasuje się w czołówkach preselekcyjnych notowań wśród fanów.
"Lusterka" budzą też zażartą dyskusję w mediach społecznościowych, jednak już z nieco innych powodów. Chodzi o język, który niektórych rozdrażnił na tyle, że X czy TikToka zalała fala momentami niedorzecznych komentarzy. Nie jest to bowiem język polski, jak twierdzi część zagranicznych fanów, ale też nie ukraiński, białoruski ani rosyjski, jak uważają internetowi krzykacze. Ci sami, którzy - błędnie zresztą - piszą teraz, że "nie ma to nic wspólnego z naszą piękną Polską".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odpowiedzią jest tu pudlaśka mova, czyli język podlaski - dialekt wschodniosłowiański, którego używa się właśnie w regionie Podlasia. Używa go około 30 tysięcy osób, a dla Niki to doskonała okazja, aby zaprezentować go szerszemu gronu odbiorców - niezależnie od tego, co sądzą o tym "językoznawcy z Twittera".
To mieszanka białoruskiego, ukraińskiego i polskiego, bawimy się tym, i gadamy po swojomu. Każdy może mieć trochę swój tego obraz - mówiła Niczos przy okazji wywiadu dla Jedynki Polskiego Radia. W rozmowie z Eską dodała: Chcemy pokazywać, że Polska nie jest jednorodna i jednolita, tylko szczególnie w tych okolicach pogranicza jest mega dużo fajnych i ciekawych inspiracji. Te regionalizmy są naprawdę ciekawe.
Na krytykę ze strony części komentujących duet odpowiedział już zresztą w instagramowym poście. Skupili się przede wszystkim na dobrych stronach całego zamieszania i cieszą się, że tworzą historię i pudlaśka mova będzie teraz szerzej kojarzona.
Podlasie Bounce to eksportowy towar. Przeczuwaliśmy to, ale teraz wiemy. Wiemy też, że do działania motywują nas wszystkie słowa wsparcia, jakie do nas kierujecie. Życzliwej krytyki też - podkreślają. Konkursy są fajne, bo pozwalają nam poszerzać grono Podlasie Bounce Crew i pozytywnie wkręcać w taniec przodków i muzykę faveli z całego świata nowe osoby, ale przede wszystkim chcemy dalej robić to, co robimy. Po SVOJOMU. Dzięki, że jesteście z nami w tej podróży. Dzięki Wam po raz pierwszy w historii pudlaśka mova wybrzmi w polskim finale Eurowizji.
Ekspertka od języka podlaskiego wyjaśnia przekaz utworu
Redakcja Pudelka postanowiła zaczerpnąć wiedzy u osoby znającej język podlaski. Anna Kraśnicka, nauczycielka historii oraz przewodniczka turystyczna, przyznała, że utwór stanowi bardziej wyobrażenie na temat wspomnianego języka.
Jest to potraktowane bardzo twórczo. Autorka jest młodego pokolenia, zapewne wzrastała w tym języku i dobrze go zna, natomiast z naukowego punktu widzenia, nie pozostawia złudzeń, że są tutaj takie słowa, które ona sama stworzyła. Nie potępiamy tego, bo jest to bardzo odważne, że młoda dziewczyna próbuje mówić w języku podlaskim, i jest to bardzo ok - przyznała autorka bloga Białystok subiektywnie.
Anna Kraśnicka przybliżyła również tematykę utworu, który zostanie zaprezentowany 14 lutego podczas koncertu preselekcyjnego.
Zaczyna się to od refrenu, w którym autorka śpiewa, że wszyscy ludzie we wsi ją osądzają, krytykują, przez co jej serce się rozsypało. Następnie pojawia się nawiązanie do tytułowych srebrnych lusterek, w które się wpatruje. W zwrotce jest mowa o tym, że byłoby dobrze o tym zapomnieć, że jest nowy dzień, ale niestety wciąż otaczają ją paranoje. Słyszymy, że jest słaba, zmęczona i żyła w klatce, po czym na końcu przyznaje się do popełnionej winy - wyjaśniła.
Ekspertka doceniła nie tylko współczesny przekaz utworu i spory potencjał muzyczny, ale również popularyzowanie języka podlaskiego w wydarzeniu organizowanym na tak szeroką skalę.