Influencerzy obserwowani przez setki tysięcy, a nawet miliony internautów zachwyconych ich pozornie bajecznym życiem, zazwyczaj nie prowadzą swojej działalności w pojedynkę. Na ich sukces pracuje sztab współpracowników w postaci stylistów, montażystów, operatorów kamery czy oświetleniowców. Osobną rolę pełni asystent, którego zadaniem jest ścisłe pilnowanie terminów, a jak się coraz częściej okazuje, również czuwanie nad swoim znanym podopiecznym niemal bez chwili przerwy. Choć może wydawać się to pracą marzeń, widełki płacowe często pozostają tajemnicą poliszynela.
Była asystentka Wersow otrzymywała niską pensję za swoją pracę
Wątpliwości na ten temat postanowiła rozwiać Monika Muratova, która w przeszłości piastowała jakże zaszczytną funkcję asystentki Wersow. Przyjęła zaproszenie do podcastu "Blanka Tichoruk Cała na biało", podczas którego prowadząca postanowiła porozmawiać z nią m.in. na temat bycia asystentką influencerki w czasach, kiedy ten zawód dopiero nabierał na znaczeniu.
Ja nie miałam nawet z kim o tym porozmawiać, jak się wyceniać. Ja zarabiałam najniższą krajową, gdzie pisali: "za trzymanie telefonu to każdy chciałby zarabiać 10 tysięcy". Może jakbym zarabiała 10 tysięcy, to dłużej bym wytrzymała. Żartuję oczywiście, ale wiemy, że pieniądze są motywujące - powiedziała.
Wersow nie jest szczera ze swoimi odbiorcami?
Od prawie 2 lat w sieci krąży wypowiedź Moniki Muratovej, w której ta rzekomo zarzuciła swej byłej pracodawczyni okłamywanie widzów. Korzystając z okazji, stanowczo zaprzeczyła tym słowom, twierdząc, że było to zdanie wyciągnięte z kontekstu.
Ludzie zarzucali mi po tym, że ja wyciągam jakieś rzeczy itd. Ja nie chciałam właśnie w tamtym wywiadzie nic mówić, w dalszym ciągu nie chcę. Bardziej chciałabym, żeby ludzie znali moją perspektywę, ale absolutnie nie jestem mściwa ani złośliwa, żeby wyciągać na kogoś brudy. Nie daje mi to takiego poczucia mocy. (...) Ja nawet jak odchodziłam, to powiedziałam pozytywnie, że rozstaliśmy się w zgodzie, co nie było prawdą i myślę, że ludzie już doskonale o tym wiedzą, ale ja nie spodziewałam się takiej postawy Weroniki. (...) Tamto zdanie z tym okłamywaniem tyczyło się mojego zdrowia psychicznego. Ja nawiązałam po prostu do tego, że ufamy ludziom, którzy okłamują wielokrotnie, a gdy pojawia się nowa sytuacja albo po prostu coś, co leży nam bardziej, aby nie zagłębiać tematu, to wierzymy w to ślepo - obszernie wytłumaczyła.
Muratova zdradziła, że zakończenie ich współpracy nie wynikało z powodów stricte zawodowych. Wspomniała o "niezdrowej relacji", wskazując na przebywanie z influencerką niemal przez całą dobę.
Weronika wpuściła mnie do swojego życia, grona. My siłą rzeczy się zaprzyjaźniłyśmy i ciężko jest godzić pracę z taką przyjaźnią, gdy musisz stawać w pozycji szefa. Jak najbardziej rozumiem to dystansowanie, ale odbywało się ono w takiej paraboli, że mi to robiło bardzo duży mętlik w głowie. Trudno było nie zwariować. Taki zarzut i coś, co myślę, że mogło ją bardzo boleć i ja to doskonale w tym momencie rozumiem, to to, że ja się zaprzyjaźniłam z jej przyjaciółmi. Myślę, że to mogło ją najbardziej boleć - przedstawiła swój punkt widzenia.
Podczas rozmowy sprostowała też często przewijającą się w mediach wersję, według której Wersow zwolniła swoją asystentkę. Stwierdziła, że to ona podjęła decyzję o zakończeniu współpracy.