Kilka dni temu na wokandę wróciła sprawa zniewalanej przez lata przez ojca - kuratora Britney Spears. W swoim wystąpieniu przed sądem 39-letnia piosenkarka po raz pierwszy głośno opowiedziała o nadużyciach, jakich od 2008 roku dopuszcza się sprawujący nad nią nadzór ojciec.
Britney wyjawiła, że jest zastraszana, a Jamie Spears kontroluje każdą, nawet najbardziej intymną sferę życia kobiety, która w grudniu skończy 40 lat. Steve Dennis, autor książki "Britney, Inside the Dream" twierdzi, że ojciec piosenkarki traktuje ją, jakby ta miała 12 lat. Kontrola Brit przez ojca nasiliła się szczególnie w ostatnim okresie - doszło do tego, że mama dwóch synów musi pytać o zgodę na użycie telefonu, przejażdżkę samochodem swego partnera, nie ma też własnych pieniędzy - musi prosić ojca o kieszonkowe.
Ten szokujący obraz dopełniają zeznania Britney, która oświadczyła, że jest zmuszana do noszenia antykoncepcyjnej wkładki domacicznej, ponieważ kuratorzy na czele z ojcem nie pozwalają jej zajść w ciążę. Kobieta nie może też wyjść za mąż za Sama Asghariego, z którym jest związana od 2016 roku.
Teraz głos zabrał były partner Spears. Mężczyzna, bojąc się ewentualnych reperkusji ze strony rodziny Britney, poprosił o zachowanie anonimowości. Twierdzi on, że Britney przez lata bała się głośno mówić o nadużyciach ze strony ojca. Ten nie tylko zmuszał ją do występów na scenie, gdy miała wysoką gorączkę, lecz nawet decydował o... meblach kuchennych do jej domu. Spears bała się, że jej sprzeciw doprowadzi do tego, że sąd, pod naciskiem ojca, zdecyduje o odebraniu jej dzieci.
Britney, która wychowuje dwóch synów z byłego małżeństwa z Kevinem Federline - 15-letniego Seana Prestona i 14-letniego Jaydena, od zawsze podkreślała, że dzieci są dla niej najważniejsze i panicznie bała się, że może je stracić.
Z wypowiedzi byłego partnera Spears wynika również, że w czasie, gdy byli razem, on nie był świadomy, iż Brit nosi wkładkę domaciczną. Sądził, że jedynym środkiem antykoncepcyjnym są pigułki, które musiała brać każdego dnia, mimo iż bardzo marzyła o ponownym macierzyństwie.
Niczego bardziej nie pragnie niż urodzić córeczkę. To wszystko, czego naprawdę chciała. Ale oni jej nie pozwolili. Powiedzieli jej, że zamiast tego ma dawać show w Las Vegas.
Były chłopak gwiazdy nie szczędził też ostrych słów pod adresem jej ojca.
Cała rodzina na niej zarabia. Jej ojciec dostaje rocznie przynajmniej 200 000 dolarów, a jej wydziela 2000 na tydzień. To pie*rzony frajer. Jedyna rzecz, jaką zrobił w życiu, to założenie sklepu ze smoothies i zbankrutowanie. Bez pieniędzy Britney byłby nikim - podsumowuje były partner gwiazdy.
Wierzycie, że ten koszmar Britney kiedyś się skończy?