Andrzej Hadacz jest dziwną i kontrowersyjną postacią. Stał się znany dzięki swojej bohaterskiej obronie krzyża po katastrofie smoleńskiej. Deklarował, że wypadek samolotu wywrócił jego życie do góry nogami . Twierdził nawet, że sam Jarosław Kaczyński zaoferował mu pracę. Jego aktywna działalność na tym polu sprawiła, że stał się bohaterem spotu PO, gdy krzyczał "Komorowski albo Tusk - w łeb!".
W 2013 roku postanowił jednak zmienić barwy polityczne i pojawił się u boku Janusza Palikota i Roberta Biedronia. Dobrze bawił się na paradzie równości. Dobra zabawa spodobała mu się do tego stopnia, że zapragnął zostać gwiazdą disco polo. Opublikował klip ze swoimi wrzaskami w roli główniej. Wideo obejrzano ponad 5 milionów razy. Obecnie pojawia się u boku byłego współpracownika Andrzeja Leppera, deklarując chęć pomocy rolnikom.
Jak widać, jego polityczna droga jest bardzo kręta. Przynosi też chyba niezłe dochody. Były górnik na emeryturze, który żalił się, że nie ma pracy, wybrał się ostatnio na obiad do jednej z najdroższych warszawskich restauracji. Możemy się tylko domyślać, że bycie politycznym prowokatorem to całkiem dochodowe zajęcie.
Zobacz też: Były "obrońca krzyża" po debacie w TVP: "Jesteście WŚCIEKLIZNĄ PISOWSKĄ. Kaczyński mnie oszukał!"