Selma Blair zasłynęła w środowisku filmowym dzięki rolom w kultowych już produkcjach "Legalna blondynka" i "Szkoła uwodzenia", które zapewniły jej status hollywoodzkiej gwiazdy. Przez lata aktorka trzymała się raczej z daleka od pierwszych stron gazet. W 2018 roku o Blair znów zrobiło się głośno, niestety nie za sprawą nowej roli, a przez poważne problemy zdrowotne.
Selma otwarcie przyznała, że zdiagnozowano u niej stwardnienie rozsiane. Od tamtej pory dzieli się swoimi przeżyciami i trudami w związku z ciężkim schorzeniem za pośrednictwem mediów społecznościowych. Okazuje się jednak, że szwankujące zdrowie to nie jedyny kłopot, z którym 49-latka musiała się zmierzyć.
Powodem do zmartwień dla Blair był jej były partner Ronald Carlson, który, jak dowiedział się portal People, zaatakował aktorkę 22 lutego, gdy ta przebywała w swoim domu. W dokumentach uzyskanych przez zagraniczny portal czytamy o okolicznościach prowadzących do nagłego wybuchu złości.
Selma wspomina, że Carlson przyjechał do jej miejsca zamieszkania, aby zwrócić klucze i telewizor, po czym zaczął zachowywać się agresywnie. Mężczyzna miał nazwać aktorkę "bezużyteczną kaleką" i przykryć ją własnym ciałem, gdy leżała na kanapie. Potem miał ją dusić i potrząsać jej głową. W obronie 49-latka wsadziła palce w oczy Carlsona i próbowała zawołać swoją pokojówkę, jednak mężczyzna miał zasłonić jej usta dłonią, dociskając jeszcze do kanapy, by uniemożliwić oddychanie. Aktorka twierdzi, że mężczyzna doprowadził ją do utraty świadomości, po czym uderzył ją w bok głowy, co wywołało krwotok z nosa.
Po wyjściu agresora Blair zadzwoniła na policję. Skończyła w szpitalu. Carlson tego samego dnia trafił do aresztu, a sąd w Los Angeles, po wniesieniu przez Selmę zgłoszenia, wydał mu zakaz zbliżania się do byłej partnerki.