W czwartek portal koscierski.info opublikował szokujące nagranie, na którym uwieczniono terenowe auto ciągnące psa na haku holowniczym. Wideo trafiło do policji w Kościerzynie (woj. pomorskie), która szybko zidentyfikowała pojazd i jego kierowcę - okazał się nim Waldemar B., były senator PiS. Polityk tłumaczył, że "chciał doprowadzić psa do domu", a tak w ogóle to "bardzo kocha zwierzęta" i nie rozumie, dlaczego został wezwany na komendę.
Przypomnijmy: Były senator PiS CIĄGNĄŁ PSA za autem! "Kocham zwierzęta, chciałem doprowadzić go do domu"
Niestety, sprawa jest jeszcze bardziej obrzydliwa, niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Policja zainteresowała się nagraniem, ponieważ świadek zdarzenia zeznał, że jego zdaniem pies ciągnięty za samochodem był martwy.
Świadek relacjonował mi, że widział, jak Waldemar B. pochyla się nad zwierzęciem, które padło już na ziemię. Pies miał wyciągnięty język, wybałuszone oczy, nie ruszał się. Wyglądał na martwego - mówi Ewa Gebert z OTOZ "Animals" cytowana przez trójmiejską Gazetę Wyborczą.
Funkcjonariusze przeszukali więc posesję byłego senatora, który pokazał im zdrowe zwierzę. Psa na wszelki wypadek przejęło schronisko w Kościerzynie. Jak wykazało policyjne przesłuchanie, na posesji senatora zakopano świeże truchło psa. W piątek weterynarz przeprowadził sekcję zwierzęcia i potwierdził, że pies zginął w skutek ciągnięcia za samochodem. Wszystko więc wskazuje na to, że Waldemar "kocham zwierzęta" B. zadusił psa na samochodowym haku (!) i zakopał jego ciało na własnej działce. Policjantów zaś próbował oszukać, pokazując im innego psa...
Prokurator sformułował zarzut dotyczący znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Podejrzany przywiązał psa do haka holowniczego, następnie ruszył i przyspieszył z taką prędkością, że pies nie nadążył, przewrócił się, był ciągnięty za samochodem po jezdni, doznając urazu mechanicznego. Zwierzę doznało obrażeń wewnętrznych, które skutkowały niewydolnością krążeniowo-oddechową, w następstwie których pies zmarł - mówi w Gazecie Wyborczej prokurator Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Waldemarowi B. grozi teraz maksymalnie pięć lat więzienia. Ciekawe, czy w ogóle do niego trafi, bo Wyborcza przypomina, że były senator ma na koncie inne przewinienia sprzed lat: groził byłej żonie i jej rodzinie, uchodźców z Syrii określił mianem "syf, kiła i mogiła", a homoseksualistów wysyłał na leczenie. W PiS-ie został zawieszony w lutym 2018 roku.
Do ujawnienia sprawy z zamęczeniem psa był przedstawicielem ministra rolnictwa i rozwoju wsi w Społecznej Radzie Doradztwa Rolniczego przy Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Lubaniu. Minister rolnictwa Grzegorz Puda podjął decyzję o odwołaniu go z tej funkcji.