Po ogłoszeniu decyzji Meghan Markle i "po prostu" Harry'ego o rezygnacji z książęcych tytułów nie przestają pojawiać się kolejne doniesienia o przykrych konsekwencjach ich decyzji.
Podobno w wyniku "Megxitu" konflikt między małżonkami a resztą brytyjskiej rodziny królewskiej przybrał na sile. Według zagranicznych mediów Meghan udało się wzbudzić antypatię nie tylko królowej Elżbiety II oraz księcia Williama i Kate Middleton, ale też Camilli Parker-Bowles.
Podobno Meghan dała żonie teścia kolejny powód do niechęci, gdyż złamała niepisaną zasadę o "nieprzyćmiewaniu wzajemnych dokonań". Otóż księżna Kornwalii wygłosiła w piątek przemówienie dotyczące przemocy domowej, którego wagę Meghan przysłoniła, wybierając się do Teatru Narodowego w Londynie.
Pomimo rzekomego nacisku ze strony reprezentantów Pałacu Buckingham, by królewscy respondenci skupili się na wystąpieniu Camilli podczas festiwalu Women of the World, to właśnie na Markle skupiło się zainteresowanie mediów. Jako że przemówienie księżnej Kornwalii było planowane i omawiane od miesięcy, nie wierzy ona ponoć, że działanie aktorki było przypadkowe.
Camilla była naprawdę wściekła. Jej działalność jest dla niej naprawdę ważna i bardzo chciała podkreślić znaczenie problemu przemocy domowej podczas 10. rocznicy Women of the World - zdradza informator The Mirror. Wszyscy członkowie rodziny byli zgodni co do tego, że właśnie to wydarzenie zasługuje na najwięcej uwagi. Niestety, niektórzy mieli inne plany...
Ponoć Meghan miała też możliwość, aby przesunąć publikację zdjęć z wyjścia do teatru o kilka dni, ale z niej nie skorzystała.
Myślicie, że Meghan przypadkowo "skradła show" Camilli, czy zrobiła to celowo?