Ostatnio Caroline Derpienski zaskoczyła fanów, informując, że rozstała się z partnerem-milionerem. Opublikowała zapłakane selfie, pod którym napisała, że ponoć przez lata była w "przemocowym związku".
W poniedziałek Caroline Derpienski postanowiła jeszcze bardziej otworzyć się na temat zakończonej relacji z Krzysztofem "Dżakiem" Porowskim. W rozmowie z Pudelkiem dała do zrozumienia, że nie była szczęśliwa w tym związku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Caroline Derpienski o początkach relacji z partnerem
Influencerka opublikowała również ogrom wpisów na Instastories, na których wróciła wspomnieniami do początków znajomości ze sporo starszym milionerem.
(...) Mając 17 lat, wyrwałam się z biedy i pod pretekstem pokazów mody wziął mnie do prywatnego domu (...), później obsypał mnie lovebombingiem, aby rozkochać mnie w sobie, zrobić ze mnie marionetkę i chwalić się każdemu, że 60-letni chłop wziął 17-latkę! - zaczęła Caroline, następnie opisując rzekome życie o boku ukochanego.
Cieszyłam się, że mam wreszcie ojca, którego nigdy nie miałam. Sprzątałam w jego domu, zajmowałam i myłam jego mamę. Kochałam go nad życie i każdy, kto nas poznał na żywo, widział moje uczucie do niego! Podczas COVID-19 nie miał przez wiele miesięcy grosza, nie przeszkadzało mi to, wspierałam go i byłam przy nim, przez co stanął na nogi w przeciągu roku. Dolarsowy kontent, to kontent, który go jarał. (...) Wszystko byłoby ok, gdyby nie poniżał mnie codziennie słownie. Ostatnimi dniami, jak odbierałam telefon, pierwsze co słyszałam to krzyk i bluzgi - czytamy na udostępnionych w sieci InstaStories.
Caroline Deprienski psioczy na eks. Wspomina ich wyjazd do Turcji
W związku pary miało nie brakować kryzysów. Jeden z nich, jak opisuje Derpienski, miał ponoć miejsce dwa lata temu.
Jeżeli chodzi o to, jak zamieszkałam sama, to około dwa lata temu pojechałam z nim na wakacje do Turcji i tam dosłownie diabeł w niego wstąpił. Straszył mnie bez powodu, że mnie zamknie. Dostałam bilet economy powrotny do Miami. Zostałam bez pieniędzy, zero dolarsów. (...) Dostałam trzy dni na wyprowadzkę z psem. Nie wiedziałam, co robić, więc moja mama i babcia wzięły pożyczkę, którą do dzisiaj spłacają i dzięki której dobrzy ludzie pomogli mi znaleźć mieszkanie. Początkowo była to kawalerka, nazywało się to studio. Kiedy szukałam normalnej pracy jako recepcjonistka czy hostessa w restauracjach, moje życie się poprawiało. Stałam się silna i dawałam sobie radę (...). Zmieniłam numer, a on wydzwaniał do mojej matki, przekupując ją zegarkami, aby dała mu kontakt do mnie. Wstyd! Wróciłam do niego, bo dalej go kochałam i widziałam skruchę. Bo na końcu dnia był moim mentorem, ojcem, mimo bólu - twierdzi Caroline.
Caroline Derpienski o wyprowadzce do wujka, depresji i powrocie do eks
Następnie Białostoczanka wróciła wspomnieniami jeszcze dalej, bo do 2021 roku.
(...) Będąc ze mną dwa lata pod jednym dachem, znudził się mną. Przeszkadzałam. Doprowadzał mnie do płaczu codziennie, żeby się mnie pozbyć (miał ten naciski ze strony rodziny). Zaczął karać mnie ciszą i wyjeżdżać do hotelu do Miami. Miałam 19 lat - wspomina celebrytka.
Wtedy Derpienski postanowiła skorzystać z pomocy babci i zamieszkać u jej krewnego. Jak twierdzi, chorowała wówczas na depresję.
Moja babcia od strony ojca dała mi kontakt do swojej siostry syna, który ma dom w Tampie (5h od Miami). Spakowałam cały swój dobytek życia w parę kartonów i psa, i zabrał mnie autem. Pojechałam do obcego mężczyzny, również 60-latka, ale miałam gwarancję od babci, że mi pomoże i będzie dobry. Ten człowiek bardzo mnie szanował, zajmował się psem. Dał mi jeden pokój, z którego nie wychodziłam przez dwa miesiące, będąc w głębokiej depresji bez żadnej pomocy farmakologicznej. Tylko wychodziłam do WC. Były to bardzo biedne warunki w niebezpiecznej dzielnicy, gdzie domy są jednopoziomowe i duża przestępczość. Nie był to bogaty człowiek, ale o dobrym sercu - opisuje, z czym się wtedy mierzyła.
Gdy już powoli zaczęła wychodzić na prostą, zachowanie wujka zaczęło ją niepokoić.
Zaczęłam chodzić na siłownię, nawet randki (jedynie obiad), odbierał mnie wujek z tych spotkań. Nadal w sercu kochałam mojego eks i codziennie przed snem wyłam z tęsknoty, ale wiedziałam, że nie mogę się złamać. Wujek zaczął być bardzo kontrolujący, traktować mnie jak własność i bardzo się zmienił. Pokazywał mnie kolegom, więc zapaliła mi się lampka w głowie, że powinnam się wyprowadzić, zanim sprawy zajdą za daleko - wspomina.
Dalej "dolarsowa królowa" opisuje, jak pojechali z wujkiem na wakacje do Miami. Tam miała spotkać swojego byłego.
(...) Niestety podczas tych wakacji nasze drogie z eks się skrzyżowały, poszliśmy do łóżka i na nowo się zakochałam, 10 razy bardziej. Udawałam, że go nie chcę, co go pobudził na maksa. Parę dni później pod niewiedzą wujka przyjechał do Tampy i zabrał autem cały mój dobytek. Znowu zamieszkaliśmy razem. Aż do afery z Turcją.
Mimo że potem między parą wcale nie było idealnie, instagramerka czuła, że ona i "Dżak" są "bratnimi duszami".
Następnie mieszkaliśmy na dwa domy, ale i tak 3/4 czasu spędzaliśmy razem. To był najszczęśliwszy okres w moim życiu. Popłakałam sobie trzy dni, usprawiedliwiając go w mojej głowie. (...) Czułam, że jesteśmy bratnimi duszami, że oboje nie mieliśmy lekko - czytamy w kolejnym kafelku na Instastories.
Caroline Derpienski przyznaje się do kłamstwa na Instagramie. Pokazała szereg nagrań i zdjęć
Derpienski przypomniała również szereg nagrań, które kiedyś opublikowała na swoim profilu i które miały być potwierdzeniem jej bajkowego życia. Zdradziła, że to, co wtedy pisała, było jednak ponoć kłamstwem. Pokazała m.in. wideo z kolacji na plaży, pod którym wyznała, że w rzeczywistości wcale nie była to niespodzianka od ukochanego.
On nigdy by czegoś takiego dla mnie nie zrobił. Jechałam meleksem i zatrzymałam się przy plaży. Zdecydowałam się podeptać czyiś dywan, żeby udawać, że Dżak jest najlepszym facetem na świecie i żeby mu się podlizać - napisała.
Pod filmem z dubajskiego hotelu ujawniła z kolei:
W tym najlepszym hotelu wcale nie spałam.
Pokazała też szereg torebek i zegarki, które, jak twierdzi, są podróbkami. Caroline miała je dostać w prezencie od byłego partnera.
24-latka dała do zrozumienia, że to właśnie ekspartner stoi za jej internetową karierą.
On się jarał moim instagramem. Codziennie kazał wstawiać chociaż jednego posta, jak nie to miałam krzyki i słyszałam, że jestem leniwa, głupia i do niczego. (...) Miłość się skończyła i ja byłam jedyna, która mogła kreować jego wizerunek milionera. Jednocześnie nie chciał się ujawniać, co było mega dziwne, ale wśród kolegów i współpracowników brylował. Miał do mnie pretensje, że zaszkodziłam w biznesach. Nie przez to, co gadałam, ale, że panie dowiedziały się, że ma młodą narzeczoną. Jakie panie? Wszystkie baby, z którymi podpisuje umowy, prowadzi biznesy - napisała na Instagramie.
Co ciekawe, przyznała też rację... Anecie Glam.
Anetko, jak to czytasz, co do RR miałaś rację - zwraca się do swojej nemezis.
Nadążacie jeszcze?