O Caroline Derpienski znów jest ostatnio głośno. Wszystko za sprawą medialnej afery z Katarzyną Nosowską. Artystka naraziła się ukochanej 60-letniego miliardera, parodiując ją w jednej z reklam na Instagramie.
W związku z całym zamieszaniem Caroline Derpienski zawitała kilka dni temu do Polski. W swoim napiętym grafiku znalazła chwilę, by udzielić Pudelkowi wywiadu. W obszernej rozmowie mówiła nie tylko o sporze z Nosowską, ale i poruszyła kilka innych tematów.
21-latka wyznała m.in., że zaznała biedy. Było to ledwie parę lat temu, gdy, jak stwierdziła, nie miała jeszcze tylu "dolarsów":
Było ciężko. Nawet nie miałam czasami na podpaski - ujawniła w rozmowie z Simoną Stolicką, następnie opisując sytuację finansową swoich rodziców:
Po części pochodzę z zamożnej rodziny, bo mój ojciec, który zostawił mamę, jak byłam mała, ma pieniądze i mieszka w Nowym Jorku. Ale ma też nową żonę i te wszystkie pieniądze są w ich kręgach - zdradza milionerka (?) i dodaje, jak wyglądało jej życie z mamą:
Gdy wróciłam z mamą do Polski, bo pochodzi z Białegostoku, to musiała nas utrzymać. Nie przelewało się nam. Miałam budżet dzienny czasami 10-15 złotych na jakieś jedzenie w sklepiku szkolnym albo sklepie spożywczym... - wspomina.
W dalszej części wywiadu wyjaśnia, dlaczego teraz tak chętnie chwali się pieniędzmi:
Ja wiem, co to jest nie mieć pieniędzy, dlatego teraz obnoszę się bogactwem. Okej, jestem nowobogacka, ale dlaczego nie? Nie każdemu się udaje być nowobogackim. (...) Teraz mi wydawanie pieniędzy sprawia taką przyjemność, że chciałabym to każdemu wykrzyczeć - tłumaczy.
Zapytana zaś o to, w jaki sposób przed laty zarabiała pierwsze pieniądze, odpowiedziała:
Jako hostessa - chodziłam po galerii i sprzedawałam opłatek. Potrzebowałam pieniędzy na kosmetyki, żeby zacząć przygodę z wizażem - wraca wspomnieniami, ujawniając, że otrzymywała wówczas 100-200 złotych dziennego wynagrodzenia.
To właśnie ten słynny amerykański sen? Zobaczcie całą rozmowę.