W połowie lutego światowe media obiegła informacja o śmierci Caroline Flack. Zgodnie z wynikami śledztwa gospodyni popularnych programów telewizyjnych popełniła samobójstwo w swoim mieszkaniu w Londynie. Dwa miesiące wcześniej miała z kolei podobno dopuścić się napaści na 13 lat młodszym partnerze, tenisiście Lewisie Burtonie, o czym także informowała prasa.
Samobójcza śmierć Caroline Flack wstrząsnęła brytyjską opinią publiczną. W marcu prezenterka miała stanąć przed sądem za rzekome zaatakowanie swojego wybranka i zdemolowanie jego mieszkania, gdy ten spał. Co prawda relacje między nią a Lewisem wkrótce się poprawiły, jednak wciąż postawiono jej poważne zarzuty, które stawiały ją w wyjątkowo złym świetle.
Przypomnijmy: Matka Caroline Flack publikuje oświadczenie, które jej córka napisała kilka tygodni przed śmiercią
Ostatecznie to podobno strach i wstyd przed medialnym skandalem spowodował, że Caroline targnęła się na swoje życie. Takie wnioski snuli też jej znajomi, których słowa cytowały brytyjskie tabloidy. Teraz okazuje się, że mogło w tym być ziarno prawdy, bo ujawniono treść ostatniej wiadomości, którą pozostawiła po sobie prezenterka.
Zgodnie z doniesieniami serwisu "Daily Mail" Caroline Flack przed śmiercią pozostawiła w mieszkaniu liścik, który zaadresowała właśnie do Lewisa Burtona. Prezenterka napisała w nim, że "ma nadzieję, że ona i Lewis odnajdą teraz spokój", co może potwierdzać przypuszczenia mediów na temat rzekomego poczucia winy po głośnej awanturze z jej udziałem. Warto pamiętać, że w grudniu policjanci prowadzący interwencję opisali widok zniszczonego mieszkania tenisisty jako "rodem z horroru".
Co ciekawe, matka Caroline zgłaszała zastrzeżenia co do tego, jak prowadzono przygotowania do procesu jej córki. Kobieta twierdzi, że była to zwykła "pokazówka", mająca na celu pogrążenie Flack w mediach. Jej zdaniem władzom bardzo zależało na tym, aby ją oczernić.
Wierzę, że Caroline była bardzo zawiedziona reakcją władz. To była zwykła pokazówka. Oskarżyciel był niemiły dla niej i dla reszty rodziny. Grożono mi aresztem, gdy próbowałam się bronić - cytuje słowa matki Caroline "Daily Mail".
Jednocześnie dowiadujemy się nieco więcej na temat samej tragedii. Okazuje się, że ciało prezenterki znalazła jej siostra Jody, która niemal natychmiast przystąpiła do reanimacji. Wcześniej nie była jednak w stanie wejść do mieszkania bez kluczy, dlatego na miejscu pojawił się też ojciec przyjaciółki Caroline, Stephen Teasdale. To właśnie mężczyzna opisywał potem, jak wyglądało całe zdarzenie.
Próbowaliśmy wejść do mieszkania siłą. Myśleliśmy o tym, żeby zadzwonić na policję, ale znaliśmy właścicielkę. Dostaliśmy klucze i weszliśmy do środka, gdzie zastaliśmy ciało Caroline wiszące pod sufitem. Zdjąłem je i Jody natychmiast przystąpiła do resuscytacji krążeniowo-oddechowej, którą wykonywała około 5-10 minut. Później sprawę przejęła policja - czytamy na łamach portalu Entertainment Daily.
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ