Cezary Pazura w końcu miał możliwość zaszczepienia się drugą dawką szczepionki przeciw COVID-19. Jako że aktor jest ambasadorem promocji walki z pandemią koronawirusa, w tym jakże ważnym dniu na Stadionie Narodowym towarzyszyły mu kamery Wirtualnej Polski. Rozmawiając z Klaudiuszem Michalcem, Pazura potwierdził, że niezmiernie cieszy się, że szczepienie ma już za sobą.
Dostałem Pfizera i nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Dla mnie ważny jest sam fakt, że jestem zaszczepiony i odporny na COVID.
Jednocześnie Cezary Pazura przyznaje, że sam zabieg wiąże się z pewnym dyskomfortem. Warto jego zdaniem jednak zmierzyć się z chwilą nieprzyjemności, aby zadbać o własne zdrowie.
Rzeczywiście te igły są długie i nie wiem, czy to jest ból. Po pierwszej dawce mnie nie bolało. Miałem lekko podwyższoną temperaturę, do 37 stopni, ale my aktorzy mamy często podwyższoną temperaturę, bo działamy na emocjach - żartował sobie gwiazdor.
Pazura przyznaje, że nawet wśród bliskich mu osób były takie, które do kwestii szczepienia podchodziły sceptycznie.
Ktoś ma wątpliwość, drugiemu powie, trzeciemu, czwartemu i tak się ta maszyna nieporozumień napędza. Miałem naprawdę mądrych, światłych przyjaciół, którzy mówili, że się zastanawiają, czy się zaszczepić. Powiem szczerze, starałem się rozwiewać te wątpliwości. Tym bardziej że szwagier pracuje w AstraZeneca, jest na bardzo wysokim stanowisku, on nic nie może mówić, ale tak tylko się uśmiechał pobłażliwie, jak powiedziałem o tych wątpliwościach, które ludzie powielają w internecie - powiedział w rozmowie z dziennikarzem WP.
Niestety, zanim jeszcze szczepionka została wprowadzona do obiegu, Pazura na własne oczy mógł się przekonać, jak potworne niebezpieczny potrafi być koronawirus.
Ja chcę długo żyć, w zdrowiu, na złość wszystkim. Zauważyłem, że jak człowiek nie choruje, to dłużej żyje, mówiąc żartem. Znam bardzo dużo osób, które odeszły w dramatycznych okolicznościach z powodu tej choroby, tego wirusa. Nie ma twardszych, bardziej przerażających dowodów - zapewnia ambasador akcji szczepień.
A kiedy Wy macie termin?