Cher to bez wątpienia jedna z najbardziej znanych piosenkarek na świecie. W trakcie trwającej już kilkadziesiąt (!) lat kariery gwiazda sprzedała setki milionów płyt, zagrała w kilkunastu filmach, a jeszcze niespełna rok temu intensywnie koncertowała z coverami Abby. Te i inne osiągnięcia zapewniły jej oczywiście status niekwestionowanej ikony popkultury.
Choć Cher ma na koncie wiele sukcesów, a fani nadal trwają u jej boku, to niestety coraz więcej mówi się o kiepskim stanie zdrowia artystki. Pierwsze doniesienia na ten temat pojawiły się już wiele lat temu, a w 2017 roku tabloidy twierdziły, że gwiazda jest w opłakanym stanie. Pojawiła się też wtedy informacja, że piosenkarka chce ruszyć w ostatnią trasę koncertową, bo "ma świadomość czasu, który jej pozostał".
Co prawda 74-letnia Cher wciąż tworzy i jest aktywna na Twitterze, gdzie skupia się głównie na krytyce rządów Donalda Trumpa, jednak teraz jeden z tabloidów poczęstował czytelników podobną historią. Jak twierdzi Globe, piosenkarka jest podobno przykuta do łóżka i ma problemy z oddychaniem, a jej walka z wirusem Epsteina-Barr wcale nie poprawia rokowań.
Z powodu zmagań piosenkarki ze zdrowiem dziennikarze taktownie postanowili ogłosić, że Cher niemal "puka do drzwi nieba", na co dowodem ma być brak jej obecności na marszach po morderstwie George'a Floyda. Jak twierdzi tajemniczy informator, gwiazda na pewno by się tam pojawiła, gdyby pozwoliła jej na to sytuacja.
Cher nigdy nie przegapiłaby żadnego marszu, gdyby nie to, że po prostu nie może wstać. Wszyscy są przekonani, że leży na łożu śmierci - donosi życzliwie "osoba z bliskiego otoczenia" Cher.
Przekonuje Was to tłumaczenie?