Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Anna Mucha wręcz ubóstwia, gdy uwaga mediów jest skupiona właśnie na niej. Aktorka nie pozwala o sobie zapomnieć choćby na chwilę, w czym niewątpliwie pomagają jej kolejne aferki. Trzeba przyznać, że na przestrzeni lat celebrytce udało się "dorobić" kilku naprawdę spektakularnych dram...
Jak powszechnie wiadomo, Ania jest zapaloną podróżniczką, a każdą ze swoich wypraw skrupulatnie relacjonuje na swoim profilu. Wnioskując po jej instagramowej aktywności, można odnieść wrażenie, że 42-latka sama przyciąga kłopoty jak magnes: niemal każdy jej wyjazd jest później szeroko komentowany na serwisach plotkarskich. Nie inaczej jest z wakacjami Muchy i jej familii we Francji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niebezpieczna sytuacja we francuskim pociągu. Anna Mucha omal nie została okradziona
Anna, jej partner Jakub Wons oraz dwójka dzieci, Stefania i Teodor, przebywają obecnie w Paryżu, gdzie wesołą gromadką postanowili w piątek odwiedzić tamtejszy Disneyland. W drodze powrotnej ze słynnego na całym świecie parku rozrywki czekała ich jednak nieprzyjemna sytuacja. Gdy rodzina weszła do pociągu, usłyszała krzyki. Pasażerowie wszczęli głośną awanturę.
Wbiegaliśmy do pociągu, kiedy kilka osób poderwało się - na nasz widok? - i zaczęło krzyczeć, żebyśmy się wynosili, wynocha. Że w ogóle nie możemy być w tym przedziale - relacjonowała sensacyjnie Mucha.
Szybko okazało się, że nieproszonym gościem w przedziale była złodziejka, która usiłowała wykorzystać moment nieuwagi i... okraść Muchę.
Okazało się, że nie krzyczeli do nas, tylko do dziewczyny, która szła za nami, a nie chcieli jej w przedziale, ponieważ zorientowali się, że to jest szajka kieszonkowców - opowiadała rozemocjonowana aktorka. Dziewczyna miała już rękę w mojej torbie. W geście obrony pokazała, że niczego nie ma w rękach i pokazała ręce do góry. Szybko się wycofała, zanim jeszcze zdążyliśmy się zorientować.
Przed ucieczką kieszonkowców z miejsca zdarzenia gwiazda zdążyła sfotografować jednego z nich. Na miejsce została wezwana policja, a celebrytka wzięła sobie za punkt honoru, żeby ostrzec resztę współpasażerów przed czyhającym zagrożeniem.
Wiem, jestem mistrzynią szpiegostwa - stwierdziła. Ale byliśmy bardziej skupieni na tym, żeby ostrzec tych ludzi i narobić hałas. Chwilę później pojawiła się policja i komunikaty, żeby uważać, ale wiele osób nie miało tego szczęścia co my – napisała w ujęciu skrajnie rozmazanego kadru.
Także uważajcie na siebie, zwłaszcza kiedy wasza uwaga jest skupiona na dzieciach, albo jest późno i możecie być zmęczeni - dodała na koniec.
Będzie z tego jakaś Legia Honorowa?