Choć gwiazda Rafała Maślaka nie świeci dziś już tak jasno, jak jeszcze przed kilkoma laty, Mister Polski 2014 wciąż stara się jak może, by utrzymać się na obrzeżach show biznesu. W tym celu 32-latek pozostaje bardzo aktywny na Instagramie, od jakiegoś czasu spełniając się w roli influencera lifestyle'owego.
Kilka dni temu mięśniakowi udało się ściągnąć na siebie uwagę mediów, gdy podzielił się z internautami swoim wakacyjnym koszmarem. Nie dość, że na lotnisku okazało się, iż jego bilety do Tulum są nieważne (wciąż nie wiemy, jak mogło się to stać), to jeszcze po ciężkiej podróży poinformowano go o zgubieniu bagaży. Mimo to celebryta i jego towarzysze (w tym żona Kamila Nicpoń oraz Rafał Jonkisz z bratem) próbowali robić dobrą minę do złej gry i, nie bacząc na przeciwności losu, cieszyć się w urlopem w ukochanej przez celebrytów meksykańskiej miejscowości.
Niestety, jak wynika z niedzielnej relacji Rafała, pech wciąż nie opuszcza modela i jego ekipy. Po upojnym wieczorze w jednej z miejscowych knajp (gdzie bawili się tak, jakby pandemia koronawirusa już dawno odeszła w zapomnienie) kolegów Maślaka czekała przykra niespodzianka: wypożyczone przez nich skutery zniknęły spod restauracji.
Jednak pechowe przygody nas nie opuściły, wczoraj mieliśmy kolejną - zaczął poruszony Maślak. Pojechaliśmy na kolację, ja pojechałem samochodem, chłopaki pojechali dwoma skuterami. Świetnie się bawiliśmy. Wychodząc późnym wieczorem, patrzymy, a tam nie ma skuterów. Od razu pomyśleliśmy, że nam je skradziono, jednak okazało się, że zostały odholowane przez policję. No i czekam właśnie na chłopaków, bo poszli na komisariat policji, żeby zapłacić. Tracimy niepotrzebnie cenny czas. Zamiast zwiedzać, płacimy mandaty i teraz musimy jeszcze jechać do firmy, która je zabrała.
Rafał nie omieszkał opublikować nagrania z poprzedniej nocy, kiedy to jeden z jego znajomych dostaje ataku szału na wieść o zaginionych jednośladach.
K*rwa, no nie ma znaku, że nie można tu stawać - emocjonował się. Jakim prawem zabrali, k*rwa.
Masz parkingi - zauważyła koleżanka.
No i co z tego - odparł nabzdyczony mężczyzna.
Po jakimś czas Rafał Jonkisz i jego znajomy wrócili z komisariatu, skarżąc się, iż żeby odzyskać skutery, zmuszeni są uiścić opłatę. Na dodatek nikt za bardzo nie chciał wytłumaczyć imprezowym turystom, jak dotrzeć do punktu odbioru skuterów.
Oni adresu nawet tam nie znają, rozumiesz? - żalił się kolega. Mówią po hiszpańsku, na szczęście jakiś gość, który siedział w poczekalni mówił po angielsku i tłumaczył, jak tam dojechać.
Następnie Rafał i jego towarzysze udali się do wskazanego przez policjantów miejsca, żeby - jak to nazwali - "zapłacić kolejny haracz". Dzięki pomocy aplikacji tłumaczącej na telefonie kumplom Maślaka udało się jakoś dogadać z mężczyzną, który był w posiadaniu maszyn. Po przeliczeniu pieniędzy na złotówki okazało się, że to wykroczenie kosztowało znajomych Mistera Polski 2014 niemałą sumkę.
2500 pesos = 444 zł. 600 zł w sumie, bo na komisariacie trzeba było zapłacić mandat - mówił zirytowany kumpel Rafała.
Wspołczujecie Rafałowi Maślakowi problemów w Tulum?