Magdalena Frąckowiak dekadę temu miała spore szanse na naprawdę wielką karierę modową: występowała u światowych projektantów, pozowała w ciekawych sesjach. W branży zaczęto stawiać ją obok Anji Rubik. Niestety, z biegiem lat z Magdą zaczęło dziać się coś niedobrego. W pewnym momencie związała się z synem Joanny Przetakiewicz, Alexem, ale związek nie pomógł jej najwidoczniej pokonać wszystkich trudności. Jakiś czas po rozstaniu Magdalena pokazywała chociażby, jak gryzie gąbki. Wkrótce potem zamknęła się w buddyjskim klasztorze, by "studiować buddyzm i medytację". Faktycznie przydałyby się w pewnych krytycznych momentach.
Przypomnijmy: AWANTURA z Frąckowiak na pokładzie Lufthansy. "Pilot krzyczał na mnie i był agresywny. UPOKORZYŁ MNIE"
Nie wiadomo do końca, czym teraz zajmuje się Frąckowiak. Dawno nie wzięła udziału w żadnej sesji zdjęciowej, a na jej Instagramie próżno szukać postów dokumentujących dokonania zawodowe. Szczerze mówiąc, od kilku dni Magda wrzuca do sieci bardzo niepokojące treści. Wygląda na to, że stare konto usunęła, a na nowym porównuje się do bogini Hatszepsut i Jana Pawła II.
W ciągu kilku dni na konto Frąckowiak trafiło grubo ponad 300 postów, wiele będących lustrzanym odbiciem tych samych zdjęć. Przewijają się motywy egipskich bogów, sztuki sakralnej, są nawet nagłówki o kraterach na Syberii. Chociaż wygląda to na włam, posty chyba jednak publikuje sama Frąckowiak: daje do nich niepokojące opisy, zamieszcza też aktualne selfie i nagrania, na których zachowuje się co najmniej dziwnie. Modelka porównała się chociażby do Czarnej Madonny, egipskiej bogini Hatszepsut i Jana Pawła II. Często pisze o sobie per "holy Magdalena", a w notce bio grozi, że obserwującym wypadną włosy...
Zobaczcie niepokojące posty Magdy Frąckowiak. Czy to efekt medytacji w buddyjskim klasztorze?