Nie ma chyba bardziej dysfunkcyjnej rodziny niż brytyjska rodzina królewska, o czym mogliśmy przekonać się już wielokrotnie. Handlowanie informacjami o swoich najbliższych, walka o wpływy i próba zdobycia sympatii opinii publicznej na każdym kroku. A to wszystko za fasadą pozornej, pałacowej idylli. I nieważne jak bardzo by się starali, jej członkom ciężko opędzić się od kolejnych kryzysów i wizerunkowych wpadek. Nikt jednak nie spodziewał się, że do jednego z nich przyczyni się księżna Kate. Zaczęło się niewinnie - od lakonicznego komunikatu o pobycie w szpitalu i zaplanowanym zabiegu medycznym. Mijały kolejne tygodnie, w końcu miesiące, a po Kate ani widu, ani słychu. Można by pomyśleć, że po prostu dochodzi do siebie po operacji i nie ma co węszyć tutaj żadnej większej historii. I być może tak by się stało, gdyby nie zdjęcie, które Kensington Palace opublikował z okazji Dnia Matki. Fotografia, poddana wyraźnej obróbce, przedstawiająca roześmianą księżną z dziećmi okazała się prawdziwą bombą i katalizatorem najrozmaitszych teorii spiskowych. Począwszy od tych zabawnych, mówiących o serii operacji plastycznych, którym miała się poddać księżna, na plotkach o kryzysie małżeńskim kończąc.
Wydawać by się mogło, że tak dobrze naoliwiona medialnie maszyna, jak rodzina królewska, która przecież nie od dziś żyje blisko z tabloidami, szybko ugasi ten niespodziewany i, przyznajmy, absurdalny pożar. Nic bardziej mylnego! Pałac nawet się nie zająknął, a jedyny oficjalny komunikat został wystosowany "rzekomo" przez samą Kate za pośrednictwem… Instagrama, gdzie tłumaczyła się pokrętnie z użycia Photoshopa jako "fotografka-amatorka". Internet takich wpadek widział już setki, a podobne dyskusje toczą się po niemal każdym poście Kim Kardashian na Instagramie. Tym razem mamy do czynienia z czymś, co wykracza poza wszelką skalę przeciętnej celebryckiej aferki. Zamieszanie wokół Kate sprowokowało bowiem całą lawinę spekulacji dotyczących jej małżeństwa z Williamem i to branych zupełnie na poważnie. I tak, z niczego, rodzina królewska stanęła przed jednym z większym kryzysów w ostatnich latach.
Jeśli historia czegokolwiek nas nauczyła, to tego, że królewskie pałace skrywają o wiele więcej tajemnic, niż mogłoby nam się wydawać. Przywoływanie przykładu Diany jest już swego rodzaju kliszą i tanim chwytem, ale to ona jako pierwsza odważyła się powiedzieć, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Prawda okazała się wówczas dużo brutalniejsza i niepokojąca niż nawet najbardziej zuchwałe fantazje pismaków. Czy tak jest i tym razem? Akurat tę rodzinkę można posądzić śmiało o najgorsze, a zdumiewająca cisza mówi więcej niż niejedno oficjalne dementi. Szczęśliwe małżeństwo Kate i Williama to jedyna gwarancja przetrwania royalsów w czasach, gdy coraz głośniej mówi się o pozbawieniu ich przywilejów. Tym bardziej dziwi fakt, iż na ten moment nikt nie zdaje się go bronić. A może wszyscy po prostu daliśmy się ponieść fantazji i za chwilę zobaczymy ich uśmiechniętych na jednym z oficjalnych wydarzeń i wrócimy do normy, gdzie najbardziej interesującą rzeczą o Kate będzie to, że założyła kolczyki po Dianie? Póki tak się nie stanie, brytyjskie tabloidy i żądni oglądalności TikTokerzy zafundują nam zapewne nie jedną, nie dwie "szokujące" historie o kulisach "zniknięcia" księżnej. I nie będziemy udawać - czekamy na to!
Na rodzimym podwórku może już mniej efektownie, ale wciąż wesoło. Niemal tradycją stało się już, że przy kolejnych edycjach "Tańca z gwiazdami", jeden z uczestników okazuje się bardziej profesjonalistą niż amatorem. I choć nigdzie nie jest powiedziane, że biorący udział w programie celebryci nie mogą mieć doświadczenia w tańcu, a przecież ciężko tego uniknąć, gdy mowa o choćby profesjonalnych aktorach, to i tak publiczność traktuje takie przypadki mało wyrozumiale. Kontrowersja stara jak sam program, a najstarsi czytelnicy Pudelka pamiętają podobną wrzawę sprzed kilkunastu lat, gdy o Kryształową Kulę walczyła Natasza Urbańska.
Tym razem takim wilkiem w owczej skórze, przynajmniej zdaniem sceptyków, okazał się Aleks Mackiewicz. Jak wykazało skrupulatne śledztwo widzów Polsatu, taneczne doświadczenie gwiazdora "Gliniarzy" prawdopodobnie wykracza daleko poza aktorskie minimum. Dociekliwi internauci doszukali się bowiem informacji, że Mackiewicz to najzwyczajniej w świecie profesjonalista tańca towarzyskiego, mający na koncie udział w międzynarodowych (!) turniejach. Sam zainteresowany zdecydowanie temu zaprzecza i twierdzi, że… istnieje inny Aleks Mackiewicz, z Niemiec, który faktycznie jest zawodowym tancerzem. Aktor miał ponoć już poprosić produkcję "Tańca z gwiazdami" o kontakt ze swoim imiennikiem i sprostowanie całej sytuacji. Czekamy aż ktoś weźmie pod lupę taneczne doświadczenie jego koleżanki z "Tzg", Maffashion, które przez lata zdobywała je podczas imprez w stołecznych klubach…
Komentujący na Pudelku lubują się w określaniu niektórych doniesień czy afer "niusami z d*py", jednocześnie poświęcając im sporo swojego czasu i uwagi. A jeśli chodzi o afery "z d*py" właśnie, to na liderkę tej kategorii wyrosła w ostatnim czasie Ewa Chodakowska. Popularna trenerka nie boi się mocno wyciętych kostiumów i sportowych strojów, które w pełni ukazują nie tylko jej wdzięki, ale przede wszystkim efekty ciężkich treningów. I ilekroć Choda pręży swoje jędrne pośladki, w sekcji komentarzy aż roi się od kąśliwych uwag i zarzutów. Ostatnie nadużycie estetyczne Ewy to "ćwiczenie w stringach", a raczej body przywodzącym na myśl lata 80. czy kultowy teledysk Erica Prydza do "Call On Me". I to tyle. To cała afera.
W czasach wszech obecnych poprawek, majtek z wkładkami, modelującej bielizny, dostrzeżmy misyjność rozebranej Chodakowskiej - nie ma tu miejsca na domysły, zastanawianie się, czy na pewno jej pupa jest tak krągła i czy to zasługa ćwiczeń, czy dobrego ustawienia. Jaka Choda i jej pupa jest, każdy widzi. I z jakiegoś powodu, a dzieje się to już od lat, trenerka jest jednocześnie swoją najlepszą reklamą i magnesem na krytyków. Żeby była jasność - nam ta pupa nie przeszkadza!