Trwa ładowanie...
Przejdź na
Sonia Stępień
Sonia Stępień
|
aktualizacja

Co się stało z rodziną Bogdańskich? 20 lat temu zniknęli bez śladu. Wskazówkę odnaleziono w pamiętniku córki

119
Podziel się:

Pewnego dnia, tuż przed Wielkanocą 2003 rodzina Bogdańskich zniknęła bez śladu. Pięcioosobowa familia ze Starowej Góry po prostu zapadła się pod ziemię. Bliscy byli zrozpaczeni, a śledczy wzruszali ramionami - okoliczności zaginięcia okazały się bowiem zawiłe, a śledztwo rodziło więcej pytań, niż dawało odpowiedzi. Sprawa do dziś pozostaje jedną z największych zagadek kryminalnych współczesnej Polski.

Co się stało z rodziną Bogdańskich? 20 lat temu zniknęli bez śladu. Wskazówkę odnaleziono w pamiętniku córki
Co się stało z rodziną Bogdańskich? (Facebook, Google Maps)

Na kartach historii polskiej kryminalistyki zapisało się niestety wiele nierozwiązanych przypadków zaginięć. Niektóre z nich do dziś elektryzują Polaków, tak jak np. sprawa Ewy Tylman czy Iwony Wieczorek. Rzadko, a właściwie praktycznie wcale nie zdarza się natomiast, by jednocześnie, w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła cała rodzina. Takie zdarzenie miało miejsce w 2003 roku.

Życie jak z bajce. Bogactwo, willa i rodzina

44-letnia Bożena i 42-letni Krzysztof oraz dwójka ich dzieci: 16-letnia Małgorzata i 12-letni Jakub mieszkali w pięknej willi w Starowej Woli. Do urokliwej wioski, gdzie życie płynęło niespiesznie, przeprowadzili się z gwarnej Łodzi. Swój kąt w dużym domu miała także 66-letnia Danuta, mama 42-latka.

Bogdańscy byli dobrze znani w okolicy, uchodzili za zamożnych i szczęśliwych. Krzysztof, główny żywiciel rodziny, prowadził małą, prywatną firmę - sprzedawał sprowadzane z Niemiec komputery i części komputerowe. Nie da się zaprzeczyć, że miał głowę do interesów - na początku lat 00. taki biznes był bowiem istną żyłą złota.

Mężczyzna szybko się wzbogacił, co pozwoliło mu zbudować imponującą posiadłość dla całej rodziny. Dzieci posłał do prywatnych szkół, po osiedlu jeździł nowym volvo s70. Choć spory majątek mógł wzbudzać zazdrość wśród miejscowych, Bogdańscy cieszyli się ogólną sympatią. Jak po latach wspominali sąsiedzi, łodzianie byli przyjaźni i pomocni, i – co było wówczas niezmiernie ważne w małych, wiejskich społecznościach - regularnie chodzili do kościoła.

Ciężkie pieniądze nie gwarantują lekkiego życia

W oczach miejscowych rzeczywistość Bogdańskich przypominała sielankę i do pewnego czasu zapewne nią była. W 2003 roku życie w dostatku zaczęły zakłócać problemy finansowe. Rozrastająca się konkurencja napływająca z Chin stopniowo miażdżyła mały interes Krzysztofa. Biznesmen jednak nie zamierzał tak szybko zrezygnować z dobrobytu.

Mężczyzna szybko wymyślił nowy plan. Postanowił sprzedawać na giełdzie pirackie gry i programy komputerowe, nauczył się też jak zdejmować simlocki z telefonów. Biznes jednak nie przynosił wystarczających dochodów, by pomóc Krzysztofowi odbić się od dna. Nie widząc innego wyjścia, 42-latek zaczął się zapożyczać, a przez złe zarządzanie finansami wkrótce dał się wciągnąć w spiralę zadłużenia.

Bogdańscy bardzo dbali o to, by ich pogłębiające się problemy nie ujrzały światła dziennego. Przed znajomymi niczym profesjonaliści odgrywali swoje role zadowolonych nowobogackich. W międzyczasie opracowali nowy pomysł na powrót do bogactwa. Planowali otworzyć biuro podróży we Wrocławiu. Tym razem w interes miała zaangażować się Bożena.

Tajemnicza wycieczka do Niemiec

W kwietniu 2003 roku krewni kobiety zaczęli podejrzewać, że coś było nie tak. Pojechali nawet do Starowej Góry, ale nie zastali Bożeny w domu. Krzysztof wytłumaczył im, że żona zabrała dzieci i pojechała do stolicy Dolnego Śląska, by zaaklimatyzować się w nowym miejscu przed ruszeniem z nowym biznesem. Dodał też, że na zbliżające się święta wielkanocne całą rodziną wybierają się do Niemiec, gdzie zatrzymają się na parę dni u znajomej.

Wielkanoc minęła, a Bogdańscy nie wracali do domu. Początkowo ich bliscy uspokajali się myślą, że pewnie po prostu przedłużyli pobyt. Niepokój jednak narastał z każdym dniem, w końcu krewni zadzwonili więc do znajomej, u której rodzina miała spędzić święta. Telefon jedynie potwierdził ich obawy. Kobieta zarzekała się, że żadnej świątecznej wizyty nie było nawet w planach.

Z domu nie zabrali nawet lekarstw

8 maja 2003 rok na policję zgłoszono zaginięcie pięcioosobowej rodziny. Służby w pierwszej kolejności podjęły się przeszukania willi w Starowej Górze. Podczas działań dokonali zaskakujących ustaleń. Dom sprawiał wrażenie, jakby mieszkańcy opuścili go tylko na moment.

Ubrania w szafach były nienaruszone, w pokojach zostały kosmetyki i inne rzeczy osobiste. Znaleziono nawet leki, mimo że nestorka rodu była schorowana i na stałe przyjmowała różne medykamenty, a Kuba chorował na astmę.

Zniknęły tylko telefony komórkowe, dowody osobiste, paszporty i prawa jazdy. Śledczych zainteresował też fakt, że z komputerów wymontowano dyski twarde. Wyglądało to tak, jakby ktoś chciał pozbyć się jakichś obciążających dowodów.

Z każdym kolejnym odkryciem pojawiało się coraz więcej pytań. W pamiętniku 16-letniej Małgosi znaleziono podejrzane zapiski o ojcu i jego wspólniku, który "przeszedł już granicę", a także listy pisane szyfrem. I tak już zawiłą sprawę skomplikowali dodatkowo technicy kryminalistyczni, którzy na podłodze i w łazience w domu Bogdańskich ujawnili ślady krwi.

Zemsta osób, od których wyłudził pieniądze?

W dalszej kolejności służby postanowiły dokładnie prześwietlić osoby zaginionych. Szybko odkryli, że w ostatnim czasie Krzysztof zmagał się z poważnymi problemami finansowymi – poważniejszymi, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

W obliczu wiszącej nad biznesem plajty Bogdański chwytał się brzytwy. Pożyczał pieniądze od znajomych, brał mało opłacalne kredyty, dał pod zastaw nawet rodzinny dom – tę samą posiadłość w kilku bankach. Grunt palił mu się pod nogami. Służby ustaliły, że w kulminacyjnym okresie Bogdańscy mogli być zadłużeni nawet na kilka milionów złotych.

Śledczy badali kilka hipotez. Równocześnie swoje własne śledztwo prowadził nieżyjący już detektyw Waldemar Czerwiński, który zaoferował nagrodę w wysokości 10 tys. zł za jakiekolwiek informacje w sprawie. Wszystkie tropy podejmowane przez służby prowadziły jednak donikąd.

Zostały przyjęte dwie wersje – jedna, że uciekli, wyjechali. Policja oczywiście prowadziła pod tym kątem czynności. Druga wersja, że zostali zamordowani przez tych, od których wzięli pieniądze i ich nie oddali – mówił w jednym z wywiadów Krzysztof Rutkowski.

Po nagłośnieniu sprawy zaginięcia Bogdańskich w mediach Rutkowski miał zacząć otrzymywać sygnały od pokrzywdzonych. A tych było wielu. Łódzki biznesmen miał obiecywać znajomym bogacenie się na prowadzonych przez niego inwestycjach i oddanie pożyczek z nawiązką. W ten sposób miał naciągnąć nawet kilkanaście osób na wysokie kwoty.

Nie pomógł nawet list gończy

W końcu za Krzysztofem, Bożeną i Danutą Bogdańskimi wystawiono listy gończe. Prokuratura nadal poszukuje całej trójki w związku z wyłudzaniem kredytów. Przez lata jednak do służb nie przedostały się żadne informacje o małżonkach ani ich dzieciach. Rodzina dosłownie zapadła się pod ziemię.

Wydaje mi się, że to jest jedyna taka sprawa w Polsce, że tak naprawdę zaginęły osoby reprezentujące trzy pokolenia tej samej rodziny. Trudno mi powiedzieć… Sprawa rodziny Bogdańskich jest specyficzna, trudna, nierozwiązana od wielu lat – skomentowała w jednym z wywiadów Izabela Jezierska-Świergiel z Fundacji Itaka, cytowana przez "Radio Zet".

Niektórzy wierzą, że Bogdańscy od dawna nie żyją, inni, że uwili sobie wygodne gniazdko za granicą. Obie wersje są prawdopodobne, na żadną z nich nie ma jednakże dowodów. Pozostają jedynie domysły. Do dziś, mimo starań śledczych i wsparcia miejscowej społeczności, zagadka zaginięcia rodziny spod Łodzi nadal pozostaje niewyjaśniona.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
criminalmind.pl
KOMENTARZE
(119)
WYRÓŻNIONE
ech
rok temu
Życie pisze kryminały. Kto pamięta program 997 z Fajbusiewiczem i Płócienniczakiem?
Adgjl
rok temu
Rodzina zginęła na A1. Bliscy ofiar nie dostaną pieniędzy z OC sprawcy, sprawdźcie dlaczego i od kogo nie dostaną kasy, może warto dać znać ludziom, że tam nie warto się ubezpieczać?
Jak już
rok temu
Uciekli przed długami
Adam
rok temu
Może mafia ich dopadła albo uciekli przed mafią ?
lenny
rok temu
to Stalowa Wola czy Starowa Gora? ciekawa historia btw.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (119)
oko
2 miesiące temu
nigdzie nid wyjechali , Bogdanskj klamsl wszystkich wokola o rzekomym wyjezdzie zony do Wroclaeia sle tam jej nigdy nie bylo budowal sobie alibi i mial duzo czasu aby pozbyć się ciał nieudolna policja od zawsze
lejdi
4 miesiące temu
Żyją sobie spokojnie w Ameryce Łacińskiej z nową tożsamością.Żona,mama i dzieci wylecieli szybciej a mąż dołączył pare dni później na innym paszporcie.Gościu był kuty na cztery łapy,znał angielski i niemiecki,Niemcy z którymi prowadził interesy komputerowe załatwili im lewe dokumenty i lokum np. w Argentynie,oczywiscie Bogdański zapłacił pieniędzmi,które pożyczył od znajomych,Według mnie oni żyją
Zybi
4 miesiące temu
Miał kasę 'wyjechał stawiam na tajlandie lub podobne
Brygada RR
5 miesięcy temu
Pytanie nie powinno być... gdzie oni są co się z nimi stało ale co ty byś zrobił gdybyś miał długi, ewentualnie prokuraturę na głowie za długi. 1. Pozbieralbym kasę od znajomych, pozyczylbym z banku , sprzedał co się da by mieć jak najwięcej. 2. Dla zmylenia biorę paszport ale tak naprawdę mając znajomości w świecie bandytów kupuje nowe paszporty ale nie tak my wszyscy z rodziny mieli to samo nazwisko . Babcia z wnuczka jedno nazwisko, matka z synem inne A ojciec jeszcze inne dla zmylenia . Każde z nich przekracza granice w tych właśnie parach. Spotykając się w określonym miejscu np w Czechach skąd mogą spokojnie jednym samolotem wylecieć tam gdzie nie ma ekstradycji z Polska np Argentyna. Wracając do samolotu każda para udaje że się nie zna . Mają inne nazwiska więc nikt nie podejrzewa. Bogdanski zostaje jeszcze żeby dopisać wszytko żeby odrazu nie zaczęli ich szukać. Zostawiają wszytkie rzeczy ... za zgromadzoną kasę kupią nowe. Leki .. zawsze można zgromadzić zapas i zabrać je że sobą A dla zmylenia pozostawiać 2 czyb3 opakowania w domu. A później witaj Brazylio czy Argentyno...
uciekł
7 miesięcy temu
tylkl on bk rodziny się pozbył, kto i po co malowalby strych skoro ma zamiar uciec i jeszcze w wielki piątek bo podobno pobozni byli
oko
9 miesięcy temu
nie uciekli,mężus malował strych w wielki piątek a po co skoto mialby zamiar uciec,juz od tygodnia mieszkał bez dzieci żony i matki i klamał o ich wyjeżdzie bo we wskazanych przez niego miejscsch pobytu nigdy ich nie było tzn.żkny z dziećmi we Wroclawiu a matkj u znajomej jak mozna tak naiwnie myslec ze uciekli ,uciekl tylko on a rodziny się pozbyl mial tydzień zeby zatrzec ślady,
immaque
rok temu
A co z wersją, że facet zabił matkę, żonę i dzieci i sam uciekł? Skoro najpierw tłumaczył że żona z dziećmi wyjechała?
mmm
rok temu
mysle ze sa w USA
Limba
rok temu
A Piwałek zniknął z mieszkania i tez go nie ma , a Bożena szuka bo ma brzuch i nie będzie alimentów .
DorotaZT
rok temu
Znam rodzinkę, która oficjalnie uciekła do Hiszpanii. Dzieci pookradały miejscowy narkobiznes, matka pracodawcę (państwowego). Nikt ze znajomych ich nie szuka, bo wszyscy wiedzą, że się ukrywają. Zresztą znajomych i rodziny nie okradali. Ci z artykułu przeciwnie.
Dziwne
rok temu
Poszukują małżeństwa i teściowej a dzieci nie zginęły ? Dzieci nie poszukują ?
Ciekawostka
rok temu
Jedna z ciekawszych spraw, omawianych kiedyś przez Magazyn Kryminalny 997 (niestety nie mogę na youtube znaleźć tego odcinka), opisywana też w gazetach, to przypadek dziewczyny omyłkowo uznanej za zmarłą. Sprawa miała miejsce w na przełomie lat '90 i '00. Około 1999 roku, młoda dziewczyna (najprawdopodobniej miała na imię Aneta), skłócona z rodzicami, zaraz po ukończeniu 18 lat postanowiła wyprowadzić się z domu i wyjechała za granicę, do Niemiec, i zerwała wszelki kontakt z rodziną. Tam znalazła pracę i wynajęła pokój na spółkę z inną dziewczyną (była to Rumunka, prawdopodobnie na imię miała Irina, ale mogło być zmienione w rekonstrukcji wydarzeń). Dziewczyny mieszkały razem przez rok, po roku Irinie skończyła się umowa z właścicielem mieszkania i postanowiła się wyprowadzić. W dniu przeprowadzki kilkakrotnie odwiedzała mieszkanie, zabierając swoje rzeczy. Gdy przyszła po raz ostatni, zerwał się deszcz, Irina była lekko ubrana więc Aneta pożyczyła jej starą niepotrzebną kurtkę (aby dziewczyna wychodząc nie zmokła po drodze). I w krótkim czasie doszło do nieszczęśliwego wypadku - Irina przechodząc poboczną drogą, na skraju lasu, została potrącona przez przejeżdżającą ciężarówkę - uderzenie było na tyle silne że dziewczyna zginęła od razu. Miała zmiażdżoną głowę. Sprawca uciekł, a jej ciało trafiło na sekcję zwłok. Śledczy mieli problem z jej zidentyfikowaniem, ale w kurtce dziewczyny, w jednej z kieszeni znaleziono stary dokument Anety (jakaś legitymacja szkolna lub coś podobnego), ze zdjęciem Anety, jej nazwiskiem, numerem telefonu itd. Dziewczyny były do siebie podobne - były wysokie, podobnego wzrostu, szczupłe, długie ciemne włosy - więc ciało Iriny zidentyfikowano jako Anetę. Śledczy skontaktowali się z rodzicami Anety, oni rozpoznali m. in. kurtkę która należała do ich córki. Z Anetą i tak nie mieli żadnego kontaktu, żadnego numeru telefonu, więc z wielkim bólem przyjęli "prawdę". Ciało przetransportowano do Polski, urządzono pogrzeb, rodzice Anety pogrążyli się w żałobie i opłakiwali córkę. Minął jakiś czas, i Aneta, która wydoroślała, stęskniła się za rodzicami i postanowiła się z nimi przeprosić. Po wyprowadzce Iriny nie miała z nią kontaktu, a kurtkę którą jej oddała i tak planowała wyrzucić. Był rok 2002. Aneta wróciła do rodzinnej miejscowości. Zaskoczona "przywitaniem" przez sąsiadkę która na widok dziewczyny krzyknęła i schowała się w domu. Jeszcze życzliwiej została przywitana przez rodziców - matka po otwarciu drzwi zemdlała na jej widok a ojciec osunął się na kanapie i przez dłuższy nie mógł wydobyć z siebie słowa. Gdy rodzice doszli do siebie, a dziewczyna poznała prawdę, postarała się o "powrót do świata żywych" - we wszelkich dokumentach widniała w końcu jako "zmarła". Przez około rok miała problem z wyjaśnieniem tej sprawy. Było to opisywane w gazetach i omawiane w kilku programach.
Prawda
rok temu
Netlix "niewyjaśnione tajemnice" jest identyczna historia z Francji. 5 osobowa rodzina, zniknęła, nic ze sobą nie wzięli. Poszukiwania trwały miesiącami, aż odkryto ciała żony i 3 dzieci. Facet zamordował wszystkich :( po kolei... I zwiał do Ameryki południowej
Rita
rok temu
Był taki przypadek czwórki znajomych Holendrów i Polaków którzy zaginęli w listopadzie 1998 roku w Holandii. Ostatni raz widziani jak wychodzą z jednego z pubów do samochodu i odjeżdżają, i tu się ślad urywa. Przez wiele lat uchodzili za zaginionych, podejrzewano udział mafii, gangów narkotykowych, różnych organizacji przestępczych, że może jeden z tej czwórki miał zabić pozostałych a samemu się ukrywać itd. Sprawa rozwiązała się w styczniu 2015 roku, kiedy z jednego z jezior wyłowiono samochód należący do tej czwórki, wraz ze szczątkami w środku. Stwierdzono że doszło do nieszczęśliwego wypadku, podczas jazdy samochód skręcił z drogi i wpadł do jeziora, przez co wszyscy się utopili. Być może w przypadku Bogdańskich było podobnie?
...
Następna strona