Tomasz Komenda bardzo długo walczył o wolność, w czym pomagali mu życzliwi ludzie i rodzina. Tym większym zaskoczeniem były więc medialne doniesienia, jakoby uniewinniony po 18 latach mężczyzna przejawiał agresję wobec byłej partnerki i migał się od płacenia alimentów na ich syna. Wkrótce wyszło też na jaw, jakoby pod wpływem starszego brata Komenda zerwał kontakt z bliskimi.
Zobacz też: Dziennikarz zaprzyjaźniony z Tomaszem Komendą: "Opieprzyłem go w żołnierskich słowach. Więcej nie odebrał"
Policjant, który pomógł w walce Komendy o wolność, komentuje medialny szum wokół jego życia: "Kij ma dwa końce"
W piątek rano informowaliśmy o tym, że głos w sprawie nowych wydarzeń w życiu Tomasza Komendy zabrał Remigiusz Korejwo. To właśnie on pomógł udowodnić niewinność mężczyzny, wskazując, że w sprawie zgwałcenia i zabicia 15-letniej Małgosi popełniono błędy. Gdy Tomek wyszedł na wolność, wciąż mógł liczyć na jego pomoc w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości.
Korejwo rozmówił się również z "Faktem", na którego łamach wyznał teraz, że w rodzinnym konflikcie Komendów nie opowiada się po żadnej ze stron. Jak tłumaczy, nadal nie poznaliśmy wersji samego Tomasza, więc nie ma zamiaru wyrokować.
Znam Tomka od tej dobrej strony. Zawsze wydawał mi się bardzo spokojny, nawet wycofany. Wiadomo, kij ma dwa końce. Jeżeli Tomek się nie wypowiada, to nie można w stu procentach dawać wiary jednej stronie. Prawda być może leży pośrodku. Nie chciałbym krzywdzić żadnej ze stron.
Jednocześnie przyznał, że nawiązał z Komendą i jego bliskimi pewną więź. Chwali też charakter mamy Tomka, pani Teresy.
Pani Teresa jest osobą bardzo energiczną. Jest bardzo otwarta, szczera, uczynna i ma bardzo pozytywne myślenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co nakazała Komendzie matka w pamiętną noc sylwestrową? Policjant, który pomógł go uniewinnić, zabrał głos
Mundurowy ujawnił też, co dokładnie wydarzyło się pamiętnej sylwestrowej nocy, gdy doszło do przestępstwa, za które niesłusznie skazano Komendę. Okazuje się, że matka nakazała Tomkowi zostać w domu, ale ten nie posłuchał, pozbawiając się potencjalnego alibi.
Tego feralnego sylwestra pani Teresa, mama Tomka, nie chciała, by z kolegami włóczył się gdzieś po mieście, gdzie nie zawsze jest bezpiecznie. Pozwoliła im zorganizować prywatkę w domu. Pomyślała, że niech sobie siedzą, palą, piją, ale ma ich pod okiem. Myślę, że wówczas, kiedy cała rodzina mieszkała razem, to ona była głową rodziny. Teraz wiadomo, każdy dorósł i poszedł w swoją stronę. Co do rodziny Tomka, jego braci i pani Teresy, nigdy bym nie powiedział, że tam coś może się zepsuć.
Po raz kolejny potwierdza też, że w jego przekonaniu nic nie wskazywało na kiełkujący konflikt w rodzinie.
To była wówczas bardzo zgrana, zżyta rodzina. Tak ich wtedy odebrałem. Wydaje mi się, że ich reakcją na to, że Tomek został zatrzymany, mimo że wiedzieli, że jest niewinny, była myśl, że muszą trzymać się razem. Tragedia zawsze spaja ludzi i moim zdaniem, zatrzymanie Tomka właśnie tak zadziałało, scaliło ich rodzinę.