Za trzy dni minie równy miesiąc, odkąd Anna i Robert Lewandowscy po raz drugi zostali rodzicami. Choć tym samym z pewnością polskiej "power couple" przybyło nieco codziennych obowiązków, to jednak przedsiębiorcza Ania nawet na moment nie zapomniała o jednym z podstawowych swoich zajęć. A chodzi mianowicie o zarażenie swoich "wyznawczyń" pozytywną energią za pośrednictwem mediów społecznościowych, nie zapominając przy tym, rzecz jasna, o reklamowaniu swoich wszelakich biznesów. Jak wiemy, tych u Ani nie brakuje.
I w ten oto sposób zaraz po porodzie mogliśmy podziwiać nowo narodzoną Laurę, choć oczywiście nie dane nam było zobaczyć jej sprytnie ukrywanej twarzy. Podobnie zresztą jak w przypadku jej siostry, trzyletniej Klary. Ale to nie koniec. Potem przyszedł bowiem czas na obszerne relacje z rodzinnych spacerów. Każda taka publikacja budziła w mediach niemałe zainteresowanie, jednak to zdjęcie, które Lewandowska opublikowała równo 17 dni po porodzie, okazało się wywołać niemal narodową dyskusję. 31-latka postanowiła ochoczo zaprezentować światu, jak po narodzinach drugiego dziecka wygląda jej brzuch. Ktoś spodziewał się fałdek? Oczywiście, że nic z tych rzeczy...
Nie tylko jednak samym sportem Ania żyje, bowiem od czasu do czasu nawet i na głębsze refleksje nad życiem przyjdzie jej ochota. Tak też stało się najwyraźniej w środowy poranek. Tym razem "coach" Lewandowska postanowiła zdradzić wszystkim żywo zainteresowanym tematem jej samopoczucia swoje metody na radzenie sobie z gorszym humorkiem i "wewnętrznymi wymaganiami względem siebie". I jak się okazuje, gdy Ani jest źle i smutno, to "zatraca się w gotowaniu". Gdy natomiast weźmie na swoją głowę zbyt wiele, sprytna 32-latka "bierze głęboki wdech i wydech".
Nasze wewnętrzne wymagania względem siebie. Gdy mi się nie chce, to zadaję sobie pytanie, czy nie przesadzam? Gdy mam gorszy dzień, to „zatracam się” w gotowaniu. Gdy się czegoś obawiam, to korzystam ze wsparcia bliskich. Gdy popełnię błąd, uczę się na nim, wyciągam wnioski, doszkalam się i podchodzę z POKORĄ (tego sport mnie nauczył). Gdy za dużo wezmę na głowę, robię przerwę... biorę głęboki wdech i wydech (w dalszym ciągu uczę się tego). Gdy zacznę zarzucać innych tysiącem pomysłów, to stwierdzam, że czas na przerwę. Czas się wyciszyć. Gdy zbyt się staram, to zastanawiam się, w jakim celu? I czy to mój cel? Gdy ulegam PRESJI, siadam i zapisuję moje PRIORYTETY, zaznaczam moje MOCNE STRONY. Wiem, że nie muszę, ale chcę - kończy filozoficzny wywód Ania, by na koniec podsumować go zwięźle:
Pamiętaj, aby być dla siebie wyrozumiałym.
Weźmiecie sobie rady by Ann do serca?