Kariera Pauli Tumali nabrała rozpędu dzięki Donatanowi, u boku którego aspirująca gwiazda "ubijała masło" w rytmie hitu My Słowianie. Jednak gdy piosenka zniknęła ze szczytów list przebojów, a media coraz mniej interesowały się ubranymi w tradycyjne polskie stroje tancerkami, Tumala postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i przedłużyć żywotność swojej sławy. W zeszłym roku udało jej się osiągnąć ten cel za sprawą publicznych spięć ze swoim byłym ukochanym oraz ojcem jej dzieci.
To właśnie małe Anastazja i Nadia były głównym powodem publicznych potyczek słownych między ekspartnerami. Tumala oskarżała ojca dziewczynek o brak zainteresowania dziećmi, podczas gdy mężczyzna kategorycznie zaprzeczał jej słowom i twierdził, że to celebrytka uniemożliwia mu kontakt z córkami.
Nic więc dziwnego, że gdy w nocy z piątku na sobotę Tumala na swoim InstaStories opublikowała zdjęcia ze szpitala, na którym jedna z jej córek podłączona jest do kroplówki, obok zabrakło ojca dziewczynek. Celebrytka sama odwiedziła szpital, skąd na bieżąco informowała swoich obserwatorów o nieprzyjemnej sytuacji.
W rozmowie z Pudelkiem Tumala zdradziła, że wraz z córką wróciły już do domu i dodała:
Bałam się, że jedna z córek się odwodni, dzisiaj druga wymiotuje. Także mamy szpital w domu.
Na pytanie o reakcję ojca dziecka na wieść o przykrej sytuacji celebrytka wyznała krótko:
Ojciec dzieci nie uczestniczy w życiu dziewczynek.