Decyzja Trybunału Konstytucyjnego o zaostrzeniu prawa aborcyjnego w zeszłym roku wstrząsnęła całą Polską, odbierając kobietom komfort oraz poczucie bezpieczeństwa w kontekście opieki medycznej. Konsekwencją tego wyroku są obawy lekarzy przed wykonywaniem zabiegu aborcji, nawet gdy zagrożone jest życie matki. Tak stało się w przypadku 30-letniej Izabeli z Pszczyny, której śmierć w ostatnich tygodniach nagłośniły media.
Przypomnijmy, że kobieta zgłosiła się do szpitala w 22. tygodniu ciąży. Choć płód bezpośrednio zagrażał życiu Izabeli, lekarze postanowili poczekać na jego obumarcie w obawie przed prawnymi konsekwencjami po wykonaniu aborcji. Stan zdrowia 30-latki był fatalny, a w SMS-ach pisanych do matki wyraźnie dała do zrozumienia, że boi się o swoje życie.
Podczas gdy po tragedii Andrzej Duda pośrednio zrzucił winę na lekarzy i położył nacisk na to, że 22 września zmarła nie tylko Izabela, ale również jej nienarodzone dziecko, program "Uwaga" skupił się na trudnych chwilach pozostawionej w żałobie rodziny.
Ze śmiercią 30-latki nadal nie mogą pogodzić się jej mama, mąż Grzegorz oraz 9-letnia córeczka Maja. W materiale reporterzy programu rozmawiali z mamą zmarłej, która wyznała, że "wciąż nie może uwierzyć, że Iza nie żyje". Partner Izabeli nie wystąpił przed kamerami, dziennikarzom wręczył jednak ręcznie napisany przez dziewięcioletnią córkę list.
Kocham Cię mamusiu, nie mogę uwierzyć, że umarłaś. Zawsze będę o Tobie pamiętać, zawsze będę Cię kochać, nigdy Ciebie nie zapomnę - napisała osierocona dziewczynka.