Julia Wieniawa w ciągu kilku ostatnich lat zrobiła zawrotną karierę, od mało znanej dziewczyny Antka Królikowskiego do jednej z najbardziej rozchwytywanych polskich celebrytek.
Ambitna 21-latka postanowiła wycisnąć z popularności, ile się da i wzorem zachodnich influencerek powołała do życia markę kosmetyczną i modową. W obu przypadkach produkty sprzedawane przez Wieniawę spotkały się z krytyką.
I choć można by pomyśleć, że ktoś próbuje "sabotować" biznesy Wieniawy z zazdrości, w tym wypadku krytyka zdaje się być uzasadniona. W pomadkach znaleziono bowiem "drapiące kuleczki", a zestawy ubrań do ćwiczeń mają - zdaniem klientek - sporo mankamentów.
Youtuberki skarżą się, że materiał legginsów prześwituje, a w kroku robi im się wstydliwy efekt "camel toe". Sporo uwag było też do topów, które nie posiadają wszytych miseczek, co dla wielu potencjalnych użytkowniczek z większym biustem może stanowić problem.
Julia nerwowo zareagowała na te zarzuty. Zarzuciła internautkom "bezpodstawny hejt" i sięgnęła po argument, że "kobieta kobiecie" nie powinna pisać takich rzeczy.
Pod naszym artykułem na ten temat zostawiliście mnóstwo komentarzy, w których zwracacie uwagę, że Julka przestała odróżniać krytykę od hejtu.
"Ona każdą krytykę uznaje za hejt. Coś nie tak dziewczyno, nie jesteś alfą i omegą, czasem warto przyznać się do błędu, a nie szukać winy w innych. Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, nie każdemu muszą się podobać twoje stroje. I nie jest to hejt", "Krytyka jej się pomieszała z hejtem. To już pycha, a nie dobry marketing", "Pani Wieniawa powinna się pogodzić, że nie wszyscy będą lubić jej produkty. Mówi o hejcie, a sama zieje jadem do kobiet, które może i faktycznie wypowiadają się krytycznie, ale szczerze o jej kolekcji", "Oj, zaraz tam z grubej rury, że hejt - po prostu zwykła krytyka" - piszecie.
Nie podoba Wam się też to, że Wieniawa stosuje retorykę "kobieta kobiecie", zarzucając internautkom brak kobiecej solidarności, co w obecnym czasie trwających protestów i dyskusji na temat feminizmu ma szczególny wydźwięk. Wychodzi na to, że obecnie kobieta nie może już skrytykować innej kobiety, nawet gdy ma rację, bo naraża się na zarzut o "brak solidarności".
"Kobieta kobiecie? Klientka producentowi!", "Kobieta kobiecie to śmieszny argument w biznesie", "Ale co ma opinia o produktach do tego "kobieta kobiecie"?", "Kiedy te celebrytki zrozumieją, że krytyka to nie jest hejt? No i kiedy przestaną z tym pustym hasłem "kobieta kobiecie"? Ważne, kto jakim jest człowiekiem, a nie jakiej płci jest".
Nasi Czytelnicy domagają się prawa do wyrażania opinii.
"Czy wszystko trzeba zachwalać, mówić jakie to cudowne, dobre, itd., jak w wielu przypadkach nie jest? Każdy wyraża swoją opinię - jednemu się coś podoba, drugiemu nie", "Jak coś powiem, że jest nietrafione, to od razu hejt. To mam tylko zachwalać, nawet jeśli mi się to nie podoba?", "O polskich celebrytach można mówić tylko dobrze, każda krytyczna opinia to zamach na nich", "Krytyka jest po to, żeby się rozwijać, udoskonalać swoje umiejętności" - czytamy w Waszych komentarzach.
Musimy przyznać, że trudno nie zgodzić się z tymi opiniami. Warto podkreślić, że hejt to obraźliwe i agresywne słowa skierowane pod czyimś adresem, podczas gdy krytyka to wyrażenie negatywnej opinii na temat czegoś lub kogoś. Granica jest dość płynna, ale warto zdać sobie sprawę, że istnieje, bo nazywając krytykę hejtem, zmieniamy znaczenie tego, czym naprawdę hejt jest. Dochodzi w końcu do kuriozalnej sytuacji, w której zaczynamy obawiać się wyrażać swoje zdanie, aby uniknąć zarzutów o hejtowanie. Tak być nie powinno.
Apelujemy do celebrytów o "zejście na ziemię" i niemieszanie pojęć. Każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, o ile nie jest obraźliwa. A będąc osobą znaną, która oferuje ludziom jakiegoś typu produkty, tym bardziej trzeba liczyć się z tym, że nie każdemu przypadną do gustu i wyrażenie opinii na ten temat nie musi być objawem "nienawiści".