O tym, że Dagmara Kaźmierska działała w półświatku i dopuszczała się rzeczy niegodziwych, wiadomo było od dawna. W 2009 roku "królowa życia" została zatrzymana i skazana prawomocnym wyrokiem za "stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji", za co otrzymała karę czterech lat pozbawienia wolności, z czego odsiedziała 14 miesięcy. Gdy w kwietniu ubiegłego roku światło dzienne ujrzały szczegóły z sądowych akt dotyczących mrocznej przeszłości pochodzącej z Kłodzka celebrytki, z miejsca stała się persona non grata.
Odkąd serwis Goniec.pl opublikował informacje o tym, jak celebrytka traktowała podwładne w prowadzonej przez nią agencji towarzyskiej, fala oburzenia internautów samym faktem, że Kaźmierska wciąż funkcjonuje w przestrzeni publicznej, zalała internet. W rezultacie od stręczycielki odcięły się Polsat oraz TTV, gdzie kilka lat temu celebrytka skazana za sutenerstwo, również robiła medialną karierę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
50-latka faktycznie na jakiś czas wycofała się z mediów, zapowiadając, że w swoim czasie przerwie milczenie i ujawni "całą prawdę" o swojej przeszłości. W trwającym 25 minut filmie, który trafił w niedzielę na kanał youtubowy Kaźmierskiej, celebrytka całkowicie wyparła się czynów, za które została skazana, takich jak m.in. zlecenie gwałtu i pobicia, czy prześladowanie swoich podopiecznych.
Ja zostałam pomówiona przez panią pracującą u mnie - zaczęła Dagmara. I oczywiście jest tak, że sąd skazał, jesteś winna. Musicie wiedzieć, że sąd jest tylko człowiekiem, nie zawsze jest tak, jak jest naprawdę. I skazano wiele milionów ludzi skazanych za coś, czego nie zrobili. Ja tu nie udaję świętoszki. Był klub, było przestępstwo, bo prowadzenie takiej działalności jest przestępstwem.
Ale to był za dobry biznes, żebym ja musiała robić takie rzeczy - kontynuowała. Nie trzeba było krzywdzić kobiet tam pracujących, tak jak opisywała to ta pani. Poza tym ja bardzo mało byłam w tamtym klubie, dużo podróżowałam. Ten budynek wciąż stoi, było do niego pięć wejść, Można było sobie wychodzić, kiedy się chce. Nie było sztabu ochroniarzy.
Dagmara w oświadczeniu próbuje przekonać, że niesłusznie została skazana.
Pani, która powiedziała, że zleciłam na nią tę obrzydliwość, kłamała - grzmi Kaźmierska. Nie jestem zwyrodnialcem, który tak traktował swoje pracownice. Żadna z pań tam pracujących nie zeznała, że takie rzeczy miały miejsce. Sąd skazał mnie za zeznania jednej osoby. O dziwo sprawca, która miał to zrobić tej dziewczynie, nigdy nie został znaleziony ani skazany. Nikt go nie szukał.
Dagmara twierdzi, że kobieta miała plątać się w zeznaniach. Jak oceniła, to wystarczyło sądowi, by skazać ją na 4 lata więzienia. Celebrytka ma też teorię, że wylądowała z powodu porachunków jej eksmęża z policją.
Pani mówiła, że ja zleciłam ten bestialski czyn 24 w Wigilię - wspomina. Otóż klub był wtedy zamknięty, zostały okradzione maszyny, policja była do rana. Gdy zwrócono jej uwagę, że lokal był nieczynny, ona powiedziała, że to mogło się wydarzyć 25 lub 26. Myślę, że każda z nas zapamiętałaby taką datę. Byłam wtedy przesłuchiwana przez CBŚ. I jeden z agentów powiedział mi, że płacę za mojego męża.
Przypomnijmy, że Dagmarę Kaźmierską oskarżono w sumie o popełnienie 17 przestępstw. 22 maja 2012 roku uwolniono ją od zarzutu handlu ludźmi i prowadzenia grupy przestępczej, ale skazano prawomocnym wyrokiem za sześć innych przestępstw. Sąd uznał ją winną czerpania materialnych korzyści z prostytucji, kierowaniem wykonaniem przestępstwa zgwałcenia, udziału w pobiciu oraz grożenia pozbawienia życia.