Sylwester Wardęga, jako jeden z naczelnych komentatorów influencerskich aferek, nie ma w youtubowej branży zbyt wielu oddanych przyjaciół. Takie jednak ryzyko "pracy", której się podejmuje. Do tej pory prowokowanie kolegów z branży uchodziło mu raczej na sucho, jednak wygląda na to, że niektórzy bohaterowie przygotowywanych przez niego materiałów powoli zaczynają tracić cierpliwość.
W czwartek na kanale Wardęgi opublikowany został filmik pod nośnym tytułem MAJEWSKI MNIE NIENAWIDZI. Panowie faktycznie nigdy nie pałali do siebie sympatią. Dlatego dziwić może, dlaczego Wardęga postanowił i tak wepchnąć się z kamerą przed oblicze swego adwersarza, gdy spotkał go za kulisami ostatniej gali Fame MMA.
Pięknie wyglądasz. Pierwszy raz wyglądasz jak człowiek. Myślałem, że Cię spotkam w sandałach i skarpetkach. Jestem pozytywnie zaskoczony. Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz - zagaił pozornie po koleżeńsku Majewski, wyraźnie skracając dystans do prowokatora.
Brody nie dotykaj, bo bardzo nie lubię tego - zareagował Wardęga na zadziorne targanie bujnego owłosienia swojej twarzy, na co Majewski natychmiast przeprosił.
Wardęga rozpoczął w tym momencie niezdarne próby przeprowadzenia wywiadu. Pytał o związek Majewskiego z Deynn, patrząc co chwilę w podłogę, podczas gdy jego rozmówca klepał go ramieniu. Wardędze wyraźnie to nie odpowiadało.
Nie lubimy się... - zauważył nagle przytomnie.
Dlatego mnie nie pytaj o to, co ja mam do powiedzenia, ok? - odparsknął Majewski, klepiąc go tym razem... po twarzy.
A mógłbyś mnie nie klepać po twarzy? Nie lubimy się i tak dalej...
Idź, idź, idź - zaczął warczeć w kierunku "kolegi z branży" wyraźnie poddenerwowany partner Deynn.
Fani Wardęgi jednak jednomyślnie stwierdzili w komentarzach pod filmikiem, że Majewski jest "zawistną kreaturą". Influencer naturalnie nie mógł pozostawić zarzutów bez właściwej odpowiedzi. We wpisie opublikowanym na InstaStories przyznaje otwarcie, że, delikatnie mówiąc, nie darzy Wardęgi szczególną sympatią.
Pewnie doleję oliwy do ognia, ale przynajmniej będę szczery i zdania nie zmienię. Obiecałem sobie kiedyś, że gdy w końcu spotkam typa, który zatruwał mi i moim bliskim życie przez kilka dobrych lat swoim internetowym pie*doleniem bez konsekwencji, to go wbiję w ścianę jak muchę - odgraża się gwiazdor internetu.
Ja nie żyję w internecie i nigdy nie biorę udziału w wojenkach internetowych, dlatego wszyscy z tego korzystają i gdy tylko mogą, to nawalają we mnie bez konsekwencji, rozwalając mi realne życie. Ale żyję w realu i pamiętam, komu nie podać ręki, kogo omijać, lub naprzeciwko kogo stanąć, żeby zapytać, czy dalej jest taki cwany.
Następnie Majewski płynnie przechodzi do gróźb. Twierdzi, że gdyby jego "ulubieniec" był w trakcie rozmowy w pełni sprawny, to nie omieszkałby go... uszkodzić.
Tylko dlatego, że przyszedłeś o kulach, nie wyjechałeś na noszach. Taka prawda. PS. A z tym garniakiem i brodą nie żartowałem. Naprawdę dobry i schludny look - czytamy w oświadczeniu Majewskiego.
Myślicie, że wojna z YouTube'a faktycznie przeniesie się do reala?
Czy kryzys w związku Deynn i Majewskiego to tylko medialna ustawka?