Na początku grudnia Daniel Martyniuk rozpętał rodzinną burzę. Zaczęło się od tego, że opublikował na Instagramie nagranie, na którym zwraca się do ojca w wulgarnych słowach i zarzuca muzykowi, że nic od niego nie dostał. Na tę sytuację bardzo szybko zareagowała Danuta Martyniuk, stawiając synowi ultimatum, że jeśli nie pójdzie na odwyk, to nie będą utrzymywać kontaktu.
Medialna przepychanka trwała w najlepsze, bo do gry wkroczyła także żona Daniela. Faustyna zaczęła bardzo krytycznie wypowiadać się o teściowej, a Danuta odpowiadała, zarzucając synowej manipulacje.
Zbliżające się święta sprzyjają pytaniom o to, jak skłócona rodzina spędzi najbliższy czas. W zeszłym tygodniu Zenek Martyniuk w rozmowie z Pudelkiem mówił, że chciałby pojednania z synem przy bożonarodzeniowym stole. Matka Daniela nie była tak entuzjastyczna. Kiedy dostała pytanie od dziennikarzy serwisu Show News o to, z kim podzielą się opłatkiem, szybko ucięła temat.
Daniel Martyniuk eksploruje amerykański park narodowy
Daniel Martyniuk milczał od czasu wywołania afery. Teraz postanowił pochwalić się, że wyleciał z Polski.
W czwartek na Instagramie Daniela pojawiło się nagranie, na którym uśmiechnięty przechadza się po lesie. Podekscytowany mówi, że jest w Parku Yosemite w Kalifornii i zachwyca się przyrodą.
Właśnie idę przez wielką pętlę po parku Yosemite. Po prostu pięknie, trzeba by się tu wybrać na dłużej. Jestem cały aż zgrzany, nie jest to proste, ale naprawdę polecam wszystkim - mówi.
Zachwycony Daniel Martyniuk snuje też plany, aby więcej podróżować.
Trzeba chyba naprawdę więcej podróżować i pokazywać to, co jest najpiękniejsze na świecie - dodaje.
Jak myślicie, Daniel wróci do domu na święta?
Zenon Martyniuk też miał być w USA
Przypominamy, że w USA miał być teraz także Zenek. Niestety ostatecznie "król disco polo" nie dołączył do ekipy artystów, którzy polecieli kolędować dla Polonii w Chicago. Jak podał jakiś czas temu serwis Show News, wszystko przez wymagania finansowe. 55-latek nie tylko za kilka koncertów zażądał podobno aż około 400 tysięcy złotych, ale i poprosił o prywatny samolot. Ostatecznie zamiast niego zatrudniono Marcina Millera.