Daniel Martyniuk to szczególny przypadek patocelebryty. Nie pochodzi bowiem z nizin społecznych i nie wiadomo nic o tym, aby miał za sobą jakieś traumatyczne przeżycia. No, chyba że "traumą" nazwiemy dorastanie w domu, w którym nie brakowało pieniędzy i spełniano wszystkie jego zachcianki.
W efekcie Daniel wyrósł na człowieka, który nie potrafi zrobić nic konstruktywnego ze swoim życiem, za to nieustannie pakuje się w kłopoty.
Syn Zenka Martyniuka rozpoznawalność zyskał za sprawą awantur z żoną i problemów z prawem. Głośno było m.in. o jego ucieczce z kwarantanny, pobycie w areszcie czy incydencie w jednym z warszawskich lokali.
Przypomnijmy: Zmarnowany Daniel Martyniuk WYZYWA pracowników sklepu i grozi: "Cioto, MASZ W*IERDOL!"
Bezradni rodzice krnąbrnego 30-latka robią, co mogą, aby przemówić mu do rozsądku. Próbowali namówić go na terapię, a nawet na jakiś czas wywieźli go do Puszczy Białowieskiej, aby w otoczeniu przyrody przemyślał swoje zachowanie.
Ostatnio Zenon chwalił się, że odbył z synem "męską rozmowę", po której ten obiecał, że już będzie grzeczny.
Niestety, na obietnicach się skończyło. Wygląda bowiem na to, że Daniel dalej tkwi w imprezowym ciągu. W najnowszych relacjach na InstaStories niesforny syn "króla disco polo" śpiewa piosenkę Boba Marleya i jest wyraźnie dumny ze swojego wykonania. Okazuje się, że nie darzy za to szacunkiem innego wykonawcy muzyki reggae, Kamila Bednarka, bo "pozdrawia" go środkowym palcem oraz słowami "fu*k you".
Rozczochrany i mówiący nieco nieskładnie Daniel wyjaśnia, skąd taka niechęć do Bednarka.
Nagrałem to specjalnie, bo jak włączam TVN i widzę za każdym razem Bednarka reklamę, który nie wie, czy jest rastamanem, czy on już sam nie wie ten chłop, kim on jest. Dla mnie on jest nikim. Przez takich jak on Bob Marley przewraca się w grobie - stwierdza młody Martyniuk.
Myślicie, że Daniel zazdrości Kamilowi kariery?