Zdobycie popularności w mediach społecznościowych nie jest w dzisiejszych czasach najtrudniejszym wyzwaniem. Za prawdziwy wyczyn uznaje się jednak utrzymanie zainteresowania i zaangażowania obserwatorów. Doskonale udaje się to Filipowi Nowakowi, który w mediach społecznościowych działa pod pseudonimem Jelly Frucik (z akcentem). 19-latek robi furorę w sieci, prowadząc zabawne transmisje na żywo za pośrednictwem TikToka. Zasłynął m.in. wyznaniami miłości pod adresem Skolima i rozmowami z pochodzącą z Ugandy tiktokerką Sharon. Niedawno obserwowany na Instagramie przez ponad 650 tysięcy osób influencer udzielił pierwszego wywiadu w życiu dla serwisu Vibez.
Szczerze, to ja bym chciał do każdej grupy docelowej dotrzeć, aczkolwiek lepiej dogaduje się z młodszymi, mam taki fajny vibe, taki kontakt, jak taka rodzinka, dosłownie armia Jelly Fruita - mówił, dodając, że specjalizuje się w "robieniu beki".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dantejskie sceny w centrum handlowym. Wszystko przez spotkanie z Jelly Frucikiem
Zaledwie kilka tygodni po tym, jak Filip zyskał wielką sławę w sieci, na rynku wydawniczym ukazała się książka "Jelly Frucik i szalony live". Z okazji premiery pozycji, influencer postanowił zorganizować spotkanie autorskie w Empiku, który znajduje się w centrum handlowym Westfield Arkadia. Władze galerii nie spodziewały się, że event przyciągnie aż tak duże tłumy fanów tiktokera, przez co miejsce ogarnął straszny chaos. Po tym, jak ochrona przekazała, że spotkanie zostaje odwołane, a jego uczestnicy mają opuścić teren Arkadii, wielbiciele Jelly Fruita skandowali tłumnie hasło "Oszuści". Wkrótce głos zabrał internetowy gwiazdor.
Kochani, jest mi strasznie przykro. Widziałem was wszystkich, jak odjeżdżałem tym autem. Szukamy jakiegoś miejsca, żeby cokolwiek po prostu zrobić. Serio, nie wierzę, ta galeria to jest jakiś koszmar. Mega mi przykro, mysze - przekazał zapłakany, opuszczając centrum handlowe.
Przyjechałem na to spotkanko z wami do Arkadii (...). Ja się nie spodziewałem, że przyjdzie tyle osób, ale mówię: dobra, spoko, do rana będziemy siedzieli i koniec (...). No ale coś musiało pójść nie tak. Arkadia puszczała apele, że zaraz zamykają galerię, bo za dużo ludzi jest, jakieś niebezpieczeństwo. Powiem wam, że faktycznie z pięć osób tam zemdlało, bo to jest duchota. Ja już załamany, zaryczany, bo przyjechaliście specjalnie dla mnie (...). Później szefostwo Arkadii mówiło nam, że wezwą policję, jeśli nie wyjdziemy - relacjonował Jelly Frucik.
Ostatecznie "ugoszczenia" fanów tiktokera odmówiła także kolejna galeria, a spotkanie z idolem internautów odbyło się... w parku. Rośnie nam nowa gwiazda?