Od rozwodu Daniela Martyniuka, lepiej znanego jako Daniel M., z Eweliną z Russocic minęły zaledwie dwa tygodnie. Przez ten czas wiele się wydarzyło. Daniel zapowiedział, że chyba odwoła się od wyroku, bo nie uważa za zasadne płacenie alimentów na byłą żonę, w czym poparła go jego mamusia, Danuta "pozamykajcie mordy" Martyniuk. Ewelina z Russosic, by obronić jako tako swoją godność, odesłała Martyniukom prezenty, które ci wypominali jej jeszcze pod sądem. Wśród paczek znalazł się wózek dla dziecka kosztujący 12 tysięcy złotych oraz pierścionek zaręczynowy, rzekomo stuletnia rodzinna pamiątka. Po tym wszystkim Daniel M. postanowił wyjechać i koić duszę muzyką klasyczną.
Na miejscu została jednak jego mama, która dba o to, by media na bieżąco były informowane o wiadomościach z życia rodu Martyniuków. Po lekturze najnowszego wywiadu dla Twojego Imperium pojawia się jednak nadzieja, że wkrótce patotelenowela może dobiec końca. Danuta nie ma już bowiem siły, a przez ukochanego Daniela jest na antydepresantach. To jeszcze nie koniec: żona Zenka Martyniuka mówi, że jej syn zawsze "sprowadzał dziewczyny do domu", co źle się kończyło. Teraz też nie chce, by Danielek angażował się w nowy związek.
- Jeszcze z jedną nie skończył, a już z drugą będzie zaczynał? Nie chcę słyszeć o żadnej dziewczynie! Niech mi nawet nie pokazuje jej na oczy. Ja mam zszargane nerwy, przez Daniela jestem na antydepresantach. On lubi ściągać dziewczyny do domu, zapoznawać je z naszą rodziną, a potem wychodzi, jak wychodzi – czytamy. – Zresztą kiedyś ostrzegaliśmy Ewelinę, jaki on jest, mówiliśmy to też jej rodzicom, ale im było wszystko jedno.
Co równie szokujące, Danuta… pochwaliła byłą synową! Nie ma jej nic do zarzucenia w kwestii opieki nad dzieckiem. Powstaje jednak drobna wątpliwość: Danuta nie pamięta, w jakim wymiarze jej syn może widywać się z dzieckiem…
- Pod tym względem nie mam jej nic do zarzucenia. Chociaż utrudniała Danielowi spotkania z córką. Teraz na szczęście zostało to uregulowane w wyroku rozwodowym. Daniel może widywać się z Laurą trzy godziny – tylko nie wiem, czy w tygodniu czy w miesiącu. Byłam w amoku, gdy rozmawiałam o tym z adwokatką – wyznaje.
Danuta mówi także, jeśli tak dalej pójdzie, to szybko umrze. Sugeruje, że winni są wszyscy dookoła, pewnie ci, którym tak niedawno kazała "zamykać mordy"…
- Bardzo ją przeżywam [krytykę – przyp. red.]. Ludzie nie powinni się wypowiadać, gdy nie znają sprawy i nie wiedzą, co przeżyłam. Czasami ponoszą mnie emocje, ale mam już dosyć. Chciałabym normalnie żyć, by nikt o nas nie plotkował. Inaczej nie dociągnę do sześćdziesiątki, a mam 52 lata.
Danusiu, może to czas, by poważnie porozmawiać z ukochanym synkiem? Jako 31-letni ojciec powinien chyba zrozumieć rodzicielskie uczucia…