12 lipca większość Polaków po raz kolejny zdecydowała się powierzyć swoje losy w ręce prezydenta Andrzeja Dudy, wybierając go na drugą kadencję. Wygrana w wyścigu o fotel głowy państwa RP oznacza także, że w roli pierwszej damy przez kolejne pięć lat będzie miała możliwość sprawdzać się Agata Duda.
Nie jest tajemnicą, że mama Kingi w ciągu poprzedniej kadencji uchodziła za wyjątkowo milczącą panią prezydentową. 48-latka starała się nie zabierać głosu, nawet gdy o wsparcie prosiły ją osoby z jej grupy zawodowej, czyli nauczyciele oraz protestujące przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego kobiety.
Niedawno okazało się, że bierna postawa żony Andrzeja Dudy wynikała z jej "sprzeciwu przeciwko manipulacji", co wyjaśniła podczas wiecu wyborczego w Pułtusku.
Kilka dni temu donosiliśmy, że nie tylko świeżo zaprzysiężony prezydent może zostać nagrodzony podwyżką. Zgodnie z nowym projektem ustawy, także jego żona będzie otrzymywać pensję odpowiadającą 0,9-krotności wynagrodzenia sędziego Sądu Najwyższego, czyli prawie 18 tysięcy złotych.
Projekt zakładający wynagrodzenie dla Agaty Dudy postanowiła skomentować była pierwsza dama. Danuta Wałęsa w rozmowie z Wirtualną Polską opowiedziała między innymi o tym, jak sprawa wyglądała w czasach, gdy głową państwa był jej mąż Lech:
Ja nie dostawałam żadnej pensji. Nie było pieniędzy dla mnie, ani nawet na biuro prezydentowej. Zrobił się hałas i afera, że ja chcę pieniędzy na swoje biuro. Wszyscy mówili, że jest to niepotrzebne. A ja byłam bardzo pracowitą prezydentową w trudnym czasie przemian - wspomina z żalem żona ikony Solidarności i dodaje z przekąsem:
Oj, ta pani prezydentowa jest biedna, ma ośmioro dzieci i niepracującego męża, prawda? No to musi tyle dostawać.
Rozumiecie jej sceptyczny stosunek do pomysłu wynagradzania żony Andrzeja Dudy?