Były czasy, gdy Melanie Griffith zaliczała się do aktorskiej pierwszej ligi obok takich ikon jak Meryl Streep, Jula Roberts czy Nicole Kidman. Zgubą dla jej kariery okazało się uzależnienie od operacji plastycznych, którymi przypłaciła urodę i zdrowie. Doszło do tego, że wpływowi producenci kompletnie stracili nią zainteresowanie, co wpędziło gwiazdę w depresję i uzależnienie od alkoholu oraz leków przeciwbólowych.
Z czasem Melanie udało się uporać z własnymi demonami i wyjść na prostą, a jej miejsce w czołówce najpopularniejszych aktorek w branży zajęła najstarsza córka, Dakota Johnson. 65-latce zdarza się sporadycznie pojawić się na srebrnym ekranie w drugoplanowej roli, jednak jest to raczej rzadkość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po latach traumy wywołanej nieudanymi zabiegami, którymi oszpeciła kojarzoną na całym świecie twarz, Griffith czuje się w końcu na tyle pewnie w swojej skórze, żeby znów pojawiać się na publicznych wydarzeniach. We wtorek Amerykanka uświetniła swoją obecnością oficjalną premierę horroru "Halloween Ends", która odbyła się w Los Angeles. Aktorka zdecydowała się na czarną stylizację, na którą składał się golf, długa spódnica, kozaki i koronkowe rękawiczki. Na jej twarzy malował się uśmiech.
Myślicie, że Melanie poradziła sobie z uzależnieniem od operacji plastycznych?