Robert Karaś po raz kolejny rozpętał aferę dopingową. Po ustanowieniu nowego rekordu światu, tym razem na zawodach Florida ANVIL Ultra Triathlon w Stanach Zjednoczonych, w jego organizmie wykryto klomifen i drostanolon. Skompromitowany triatlonista sam odniósł się do rewelacji w oficjalnym oświadczeniu, gdzie zapewnił, że niedozwolone substancje w jego krwi to "pozostałości sprzed 1,5 roku". Co lepsze, sportowiec miał osobiście zabiegać o dodatkowe testy, za które musiał zapłacić sporą sumę.
W tym jakże trudnym okresie Robert może liczyć na wsparcie oddanej żony, Agnieszki Włodarczyk, która - jak sama przyznała - będzie wiernie trwać u jego boku wbrew wszelkim przeciwnościom losu.
Życie nie trwa 5 minut, problemy zawsze będą, mniejsze lub większe. Nie da się przejść przez życie bez popełniania błędów! - czytamy w obszernym wpisie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dietetyk staje w obronie Roberta Karasia
Karaś znowu znalazł się w nie lada w tarapatach i ciężko mu będzie wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Za użycie sterydu anabolicznego atlecie grozi już nie tylko utrata zdobytego niedawno rekordu świata, ale również wieloletnia dyskwalifikacja. Ukochany Włodarczyk desperacko stara się uratować dobre imię.
Kilka godzin po wybuchu afery 35-latek udostępnił wpis dietetyka sportowego Jacka Feldmana, który opowiedział się po stronie sportowca, przekonując, że wbrew pogłoskom w jego opinii Karaś nie sięgnął ponownie po doping.
Mój komentarz, bo już o to dostałem pytania - TAK, jak najbardziej klomifen i drostanolon mogą wyjść w badaniu po kilkunastu miesiącach - napisał. Mi jest szkoda w tej sytuacji Roberta Karasia i życzę mu wytrwałości w dążeniu do celu. A dla nędznych hejterów niestety kolejny raz pożywka.
Wierzycie w jego zapewnienia?