We wrześniu 2018 roku do mediów trafiła szokująca informacja o śmierci rapera Mac Millera. 26-letni muzyk, będący na szczycie swojej kariery muzycznej, został znaleziony martwy we własnym domu, a oficjalną przyczyną śmierci było przedawkowanie narkotyków. W jego krwi wykryto ślady kokainy, etanolu oraz fentanylu, a także alkoholu.
Rok po śmierci rapera zarzuty usłyszał jego diler, Cameron James Pettit, który dostarczał mu nielegalne substancje. Miller miał otrzymać oksykodon, jednak po wyjawieniu oficjalnej przyczyny zgonu pojawiły się domysły, że spożyte przez niego narkotyki były podróbkami, co okazało się tragiczne w skutkach.
Śledztwo wykazało, że w sprawę zamieszanych było więcej mężczyzn handlujących nielegalnymi związkami chemicznymi. Do sprzedaży niebezpiecznego fentanylu przyznał się 39-letni Ryan Reavis, który prosił w sądzie o karę w wysokości 5 lat pozbawienia wolności. Finalnie mężczyzna został skazany na 10 lat i 11 miesięcy więzienia, co jest łagodniejszym wyrokiem od tego, który proponowała prokuratura. Na wyrok wpływ miały także słowa matki muzyka:
Nigdy świadomie nie wziąłby tabletki z fentanylem. Chciał żyć, był podekscytowany przyszłością. Dziura w moim sercu na zawsze pozostanie - zeznawała.
Reavis przekonywał, że był on jedynie pośrednikiem w dystrybucji narkotyków i nie był świadomy, że sprzedany raperowi narkotyk zawierał fentanyl. Jego współpracownikami mieli być oskarżony wcześniej Cameron Perrir oraz Stephen Walter, którzy do tej pory nie usłyszeli wyroków skazujących.