Kilka miesięcy temu w końcu zapadł wyrok w sprawie rozwodu Maryli Rodowicz i Andrzeja Dużyńskiego. Choć początkowo artystka zapewniała, że nie zamierza dalej ciągnąć batalii sądowej, szybko zmieniła zdanie, ostatecznie składając apelację.
Zobacz: Maryla Rodowicz jednak ZŁOŻYŁA APELACJĘ. Chce od Dużyńskiego prawie... 30 TYSIĘCY MIESIĘCZNIE!
Zwaśnieni eksmałżonkowie nie ustają także w dalszym wbijaniu sobie szpil. Znów nieco głośniej w temacie kulis ich rozstania zrobiło się ostatnio w związku z bożonarodzeniową emisją dokumentu o Maryli. W filmie "Maryla. Tak kochałam" nie zabrakło oczywiście przytyków skierowanych w stronę Andrzeja. Piosenkarka zarzuciła mu między innymi chodzenie do łazienki z telefonem czy wywiezienie pod jej nieobecność "dwóch ciężarówek rzeczy" z ich domu w Konstancinie.
Co ciekawe, teraz okazuje się, że Dużyńskiemu nie zaproponowano opowiedzenia przed kamerami swojej wersji wspólnego życia z Rodowicz.
Nikt nigdy nie proponował żadnej możliwości wypowiedzenia się w filmie o Maryli Rodowicz - twierdzi, ujawniając w rozmowie z "Faktem", czy ma do twórców "Maryla. Tak kochałam" o to żal:
Nie mam żalu, ale jestem zażenowany wypowiedziami Maryli Rodowicz na mój temat, bo po pierwsze jest to naruszenie moich dóbr osobistych, a po drugie jest to nieprawda - grzmi.
Związany z produkcją informator tabloidu tłumaczy zaś, dlaczego właściwie 68-latka nie zaangażowano w film, w którym była żona się o nim wypowiada.
Andrzej Dużyński nie został zaproszony do udziału w filmie, bo twórcy nie chcieli, aby dokument przerodził się w konfrontację na ekranie byłych małżonków - dowiadujemy się. To odciągnęłoby uwagę od innych ważnych treści. W filmie celowo nie wykorzystano ujęć z sali sądowej. Sprawa rozwodu jest w filmie przedstawiona tak, aby nie była dominującym wątkiem. Stanowisko Dużyńskiego w filmie przedstawia Maria Szabłowska, która była świadkiem powołanym przez niego.
Może zatem pora na nakręcenie drugiego dokumentu, już tylko o Maryli i Andrzeju? Pewnie nawet wyszedłby z tego serial...