We wtorek na łamach portalu Onet ukazał się szokujący reportaż na temat Pawła Siennickiego, byłego dziennikarza, a obecnie wiceszefa "Portów lotniczych" i dobrego znajomego prominentnych postaci z otoczenia PiS-u. Serwis dotarł do kobiety, prywatnie matki dziecka mężczyzny, która miała być przez niego nękana i szantażowana. Największym problemem miała być chorobliwa zazdrość mężczyzny, przez którą miał zgotować ekspartnerce piekło.
Szantażował i nękał matkę własnego dziecka? Szokujący reportaż o wiceszefie "Portów lotniczych"
Wspólna historia Siennickiego i Anny C. [inicjały kobiety zostały zmienione na potrzeby artykułu - przyp.red.] miała rozpocząć się w 2014 roku. On miał dorosłego syna, ona 6-letnią córkę, a niedługo potem na świat przyszło także ich wspólne dziecko. Wkrótce kobieta zaczęła dostrzegać przejawy chorobliwej zazdrości mężczyzny, a dziś wprost twierdzi, że zrujnował jej życie.
Jeżeli chodzi o to, jak się czuję i co myślę, to codziennie mierzę się z tym, że nie mam na imię Anna C., tylko "sz****", "k****", "paskudna k****". Wszystkie sfery mojego życia - rodzina, znajomi, sąsiedzi, praca, dzieci, środowisko szkolne... - wszystko to zostało zadeptane i zainfekowane - przekazano w artykule.
Mężczyzna opisywany jest jako dobry znajomy prominentnych polityków PiS, w tym premiera Mateusza Morawieckiego. Miał wysyłać matce własnego dziecka obrzydliwe SMS-y, w których nie tylko ją obrażał, ale także szantażował. Serwis informuje, że podobnych wiadomości otrzymała aż 564 (!), a jednego dnia miał do niej wydzwaniać aż 99 razy. Prosiła, aby zostawił ją w spokoju, a on wtedy podał warunek: chciał wiedzieć, z kim się obecnie spotyka.
Siennicki straszył matkę swojego dziecka? W tle korespondencja z... Andrzejem Chyrą
Co więcej, sprawa okazuje się mieć nawet odbicie show biznesowe, a wszystko przez wątek znajomości kobiety z Andrzejem Chyrą. Pewnego dnia Siennicki miał znaleźć jej korespondencję z aktorem, co uznał za zdradę i to mimo tego, że byli już po rozstaniu. Mężczyzna miał ją śledzić, czego dowodem jest zajście z grudnia 2019 roku. Wówczas Anna C. miała się spotkać z Chyrą w jego warszawskim mieszkaniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Siennicki, w ataku chorobliwej zazdrości, zaczął wydzwaniać zarówno do Anny, jak i do Chyry. Gdy jego wysiłki spełzły na niczym, miał się zaczaić na aktora i go zaatakować po wyjściu z domu. Wtedy miała paść z ust mężczyzny poważna groźba.
Paweł bez słowa rzuca się na Andrzeja. Szarpie go, zrzuca mu okulary, po chwili z premedytacją je rozdeptuje. Dochodzi do rękoczynów. Gdy Andrzej stoi tyłem, Paweł robi zamach ręką. Wtedy Anna sama niemal rzuca się na niego i błaga, by się uspokoił. "Co pan robi?!" - krzyczy w kierunku Pawła Andrzej Chyra. Potem Paweł napisze Annie, że to ona uchroniła aktora przed śmiercią - czytamy.
W prokuraturze miał potem zeznać, że na samochód Anny C. trafił przypadkiem, gdy jechał na służbowe spotkanie na Powiślu. Zaprzeczył, jakoby znał adres Chyry, jednak tego, po co dobijał się do nich telefonie, nie chciał ujawnić. Wcześniej Siennicki miał pisać w wiadomościach do kobiety, żeby "popisała sobie z Chyrą", bo ten "zawsze chętnie się sp*ści". Obscenicznych wiadomości miało być zresztą dużo więcej.
We wrześniu 2022 roku Anna C. zgłosiła zawiadomienie do prokuratury. Dwa miesiące później zakazano mu zbliżać się do niej ani z nią kontaktować, jednak Siennicki się do tego nie zastosował. Onet skontaktował się z zainteresowanym, który zasłaniał się tym, że "sprawa ma charakter prywatny", a aferę tłumaczył... walką o prawa do opieki nad ich dzieckiem.
Tłem jest konflikt rodzinny i walka, jaką prowadzi ze mną matka o dziecko. Z mojej strony wyłącznie chodzi mi o prawa ojca, o to, żebym mógł uczestniczyć w życiu mojej córeczki. To kolejna sprawa, która jest prowadzona przez matkę i jej partnera, wyłącznie w celu odebrania mi dziecka. Moja córeczka już z tego powodu bardzo cierpi - zacytowano jego słowa.
W momencie publikacji informowano, że Siennicki wciąż piastuje dotychczasowe stanowisko. Kilka godzin po publikacji Spółka Polskie Porty Lotnicze przekazała jednak, że mężczyzna podał się do dymisji z powodów osobistych. Dymisja miała zostać przyjęta.