Pandemia koronawirusa wciąż zbiera żniwo na całym świecie, a każdy dzień to kolejne informacje o nowych przypadkach zachorowań. Choć pacjentów zmagających się z COVID-19 regularnie przybywa, to wciąż nie brakuje osób, które dość sceptycznie podchodzą do tematu wprowadzonych restrykcji. Jedną z nich jest naczelna polska "koronasceptyczka" Viola Kołakowska.
W mijających dniach sporadyczna partnerka i matka dzieci Tomasza Karolaka miała pełne ręce roboty. Na początku skupiła się jedynie na krytykowaniu osób gromadzących zapasy papieru toaletowego, które jej zdaniem "mają w głowach kiszoną kapustę", jednak wkrótce zaczęła częstować swoich obserwujących jeszcze ciekawszymi teoriami. Wśród nich nie zabrakło stwierdzeń, że nie ma żadnych testów na koronawirusa, a pandemia zabić nas może jedynie "stresem".
Przypomnijmy: Viola Kołakowska ZNOWU leci w kulki z koronawirusem: "Ta pandemia zabija, ALE STRESEM"
W ostatnich dniach Viola nieco oszczędniej komentowała najnowsze doniesienia na temat koronawirusa, jednak nie oznacza to oczywiście, że całkowicie zrezygnowała z dzielenia się ze światem swoimi "obserwacjami". Tym razem Kołakowska (z domu Kołek) wzięła pod lupę programy śniadaniowe, których działalność najwyraźniej budzi w niej wątpliwości. Nurtujące ją obawy (?) skonfrontowała oczywiście ze zdaniem swoich obserwujących.
Pewnie się nie znam, ale czegoś chyba nie rozumiem... Kwarantanna, wszyscy przyspawani do domów, mandaty, straszenie i inne pierdy, ale TV śniadaniowe działają... Why? - zastanawia się wyraźnie zdezorientowana Viola.
Nie wiemy co prawda, czy celebrytka doczekała się już satysfakcjonującej odpowiedzi na zadane pytanie, jednak w tym miejscu przypominamy, że niedawno pisaliśmy o zmianach w pracy na planie programów śniadaniowych. Zgodnie z relacjami prowadzących większość redakcji pracuje obecnie zdalnie, rozmowy przeprowadzane są w większości "na odległość", a za kulisami dostosowano się do panujących obecnie warunków.
"Z naszego punktu widzenia niewiele się zmieniło, za to redakcja ma dużo więcej roboty, stresu oraz rzeźbienia, bo musi reagować na szybko zmieniające się okoliczności i chapeau bas, że w tych warunkach udaje im się wydawać program. (...) Co do reguł bezpieczeństwa - stosujemy się do zaleceń, każdy dostał instrukcje, maski, środki odkażające itd. Robimy, co się da, żeby zminimalizować ryzyko" - zapewnił Marcin Prokop, prowadzący Dzień Dobry TVN, w rozmowie z Pudelkiem.
"Mamy na szczęście bardzo duże studio i zaplecze. Prowadzący i goście nie zbliżają się do ekip technicznych. Ekipy mają własną strefę, własne toalety, szatnię oddzieloną od gości. Prowadzący utrzymują dystans między sobą. Najwyżej dwóch gości na kanapach, rozsadzonych daleko od siebie, ale zwykle jeden gość w studiu, a jeden na Skypie. (...) Redaktorzy nie mają kontaktu z techniką, wszystko zdalnie. Wszyscy przechodzą szczegółową kontrolę przy wejściu. Jest ratownik medyczny i kamera termowizyjna, a dodatkowo termometr, bardzo szczegółowy formularz do wypełnienia o stanie zdrowia, kontaktach itd. Zespół pracuje w systemie sekcji, które nie kontaktują się ze sobą. Ludzie z reżyserki nie spotykają się z ekipami na planie. Wszystko odbywa się zdalnie, kolegia, omawianie programu i tak dalej - wtórowała mu współpracująca z konkurencyjnym programem TVP Ida Nowakowska.
Myślicie, że Viola uwierzy w ich zapewnienia?