Nie jest tajemnicą, że konflikty na na rodzimym podwórku show biznesowym są nieuniknione. Trzeba jednak przyznać, że w Polsce celebryci raczej niechętnie nakręcają "dramy", publicznie obrzucając się oszczerstwami, aczkolwiek jeszcze kilka dobrych lat temu wyglądało to nieco inaczej.
Przed laty chyba największą liczbą wrogów "pochwalić" się mogła Doda. Jedni uważają, że to ona wszelakie spięcia inicjowała, ona zaś utrzymuje, że jedynie odpowiadała na zaczepki. Jak już więc wspomnieliśmy, na jej liście do dziś znajduje się z pewnością sporo nazwisk, ale (o dziwo!) w ostatnim czasie jedno miejsce w owym rankingu się zwolniło. Wypadła bowiem z niego Justyna Steczkowska, która odkąd na salonach pojawiła się Doda, łatwo z nią nie miała.
Przypomnijmy jednak dokładną genezę ich początkowo napiętych (delikatnie rzecz ujmując) relacji. Do dziś wielu twierdzi, że jako pierwsza zaatakowała Dorota, uderzając w Steczkowską czasem miażdżącymi komentarzami w programie Gwiazdy tańczą na lodzie. Druga teoria jest jednak nieco inna. Rabczewska trzyma się bowiem takiej wersji, że to Justyna pierwsza wypowiedziała się negatywnie na jej temat, gdy wraz z Edytą Górniak miała "najeżdżać na nią w telewizji".
Wtedy byłam młoda, nie rozumiałam, dlaczego ona razem z Edytą Górniak ubliżała mi w programie "Ranking gwiazd". Byłam debiutantką, uwielbiałam słuchać "Dziewczyny szamana", kibicowałam Edycie w Eurowizji. Jak one dwie zaczęły na mnie najeżdżać w telewizji, gdzie my z rodzicami oglądaliśmy to przed telewizorem w Ciechanowie, to ja tego kompletnie nie rozumiałam, mówię: "Dlaczego? Przecież ja im nic złego nie zrobiłam? Dlaczego one są dla mnie takie niemiłe" - wspominała niegdyś Doda w rozmowie z Plejadą.
Później było już show Gwiazdy tańczą na lodzie, w którym jurorowała Rabczewska, a prowadzącą była Steczkowska. Przytyki słowne nie miały końca. I wówczas rzeczywiście inicjatorką cotygodniowych spięć na wizji była Doda, która "czule" określała Justynę "głupiutką daltonistką o prostym rozumowaniu", przez kilka dobrych odcinków nazywając ją również "złośliwą i niemiłą", gdyż nie chciała mówić do niej... Doda, cały czas trzymając się wersji Dorota. Warto też dodać, że był to rok 2008. Choć do bezpośredniego spotkania obu pań przez dłuższy czas już później nie doszło, to konflikt i tak rósł z racji na medialne przepychanki na łamach prasy. Wszystko jednak zmieniło się na początku ubiegłego roku.
Po tragicznej śmierci prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, Rabczewska w szlafroku i z ręcznikiem na głowie zaapelowała do polskich artystów, by w celu walki z hejtem zjednoczyli się na jednej scenie. Przy tej okazji do udziału w koncercie zaprosiła też Steczkowską i Górniak. Choć druga się nie zgodziła, ta pierwsza przystała na propozycję, co uznać można poniekąd za punkt zwrotny w historii polskiego show biznesu.
Nastała zgoda, ale wielkich przejawów przyjaźni doszukiwać się było trudno. Aż do dziś! Śmiało możemy przyznać, iż doczekaliśmy się momentu historycznego, przełomowego. Otóż, tuż po godzinie 15, Rabczewska postanowiła uraczyć fanów relacją na żywo na instagramowym profilu, na której po zaledwie dwóch minutach pojawiła się, jak zapowiedziała Doda, "wspaniała artystka i wokalistka", Justyna Steczkowska.
Piosenkarka, która jako przykładny obywatel spędza czas, odbywając kwarantannę w domu - zaczęła Dorota.
Szybko też okazało się, że głównym tematem popołudniowej pogawędki pań będą kwestie związane z zachowaniem ostrożności i bezpieczeństwa podczas walki społeczeństwa z pandemią koronawirusa. Przy tej okazji wyszło też na jaw, jak czule Justyna zwraca się do Dody.
"Dosia!" - wykrzyknęła, komplementując poczynania Rabczewskiej.
Z instagramowej relacji na żywo dowiedzieliśmy się również, że podczas domowej kwarantanny Justyna od czasu do czasu spaceruje z psem po ogrodzie, ale poza tym przesiaduje w domu z rodziną, a Dorota zamknięta jest "w kwadracie".
Synowie dla mnie gotują, a ja umiem sprzątać. Wczoraj zrobili pyszne risotto - zachwycała się Steczkowska.
Mi mąż nic nie gotuje. (..) My się więcej kłócimy i wcale nie jest tak kolorowo - dodała wówczas Rabczewska.
24 godziny w domu to można oszaleć - podsumowała krótko Justyna.
Było też wspomnienie dawnych lat...
Jesteśmy takim chlubnym czy niechlubnym przykładem na to, że nie warto mieć wrogów. Wszystko zaczyna się od dobrej energii wokół nas - mówiła Steczkowska.
Panie zaapelowały także do swoich fanów, prosząc, by zostali w domach oraz przestrzegali zasad bezpieczeństwa oraz zwróciły uwagę na ostatnie zachowania młodzieży, która, tylko gdy zobaczyła za oknem słońce, wybiegła na dwór, by napić się piwka czy innego trunku w towarzystwie przyjaciół, tym samym narażając siebie, jak i innych na zarażenie. Co ciekawe, wówczas Justyna zdradziła patent swojego syna, który minionego wieczora bawił się z koleżanką na imprezie... "online". Można? Można.
Jak widać, polski show biznes nadal potrafi nas miło zaskoczyć, a rzeczy uchodzące za niemal niemożliwe, stają się możliwe. To jak, kolejny live z Edytą?