Pięć tygodni temu poinformowaliśmy Was o zarzutach, które ciążyły na Dominicu D'Angelica - jednym z czwórki finalistów 9. edycji Top Model. Zgodnie z dokumentami opublikowanymi na stronie biura szeryfa hrabstwa Amador mężczyzna był w 2011 roku skazany za seks z nieletnią. Trzy lata później dopuścił się naruszenia wyroku w zawieszeniu i ostatecznie miał spędzić w więzieniu aż 5 miesięcy.
W rezultacie finalista Top Model został zdyskwalifikowany w programie, a w polskich mediach wywiązała się dyskusja, czy Amerykanin faktycznie zasługuje na publiczny lincz. Po stronie modela stanęli jego znajomi z programu, Dawid Woliński, Michał Piróg czy Joanna Jędrzejczak (która pojawiła się w show jako juror), tym samym sprowadzając na siebie gromy.
Po ogromie krytyki, która spadła na Dominica, 30-latek wyłączył komentarze na Instagramie i na jakiś czas zniknął z sieci. Pierwszego dnia świąt niedoszły celebryta opublikował nagranie, w którym obiecał, że niebawem odniesie się do zarzuconych mu czynów i wytłumaczy, "jak było naprawdę". D'Angelica spełnił przyrzeczenie i w Nowy Rok opublikował nagranie, w którym wraz z bliźniakiem wyjaśnia, czemu przed laty dostał wyrok. Niestety, nie poruszył tematu późniejszej odsiadki i samej nocy, kiedy to miał wykorzystać nieletnią dziewczynę i później podpisać się markerem na jej pośladkach.
Chciałbym z wami omówić całą sytuację, która wydarzyła się miesiąc temu - zaczął D'Angelica. Po pierwsze: tak, miałem sprawę w sądzie w 2011 za coś, o co mnie posądzano. Skończyło się, tak jak się skończyło, bo moja strona nigdy nie została wysłuchana. Wyrok zapadł kilka tygodni wcześniej, ponieważ kilku członków ławy przysięgłych nie mogło się stawić. Wydarzyło się kilka rzeczy. Musiałem spotkać się z sędzią i przegadać, jaką obierzemy strategię. Było kilka możliwości: mogłem zapłacić mojemu prawnikowi 15 tysięcy, których nie miałem, albo dojść do porozumienia i przyznać się do zarzucanych mi czynów, tylko dlatego, że nie miałem pieniędzy.
To była trudna sytuacja, żyliśmy w małym mieście. Wielu ludzi było przeciwko mnie tylko ze względu na oskarżenia. Było błędem godzenie się na coś, kiedy nie miałem pewności, że uda mi się wyjść obronną ręką. Odkąd przyjąłem tę umowę, udało mi się ogarnąć i zmienić swoje życie. Przeprowadziłem się do Nowego Jorku, potem do Europy. Mojemu bratu również. To okropne, bo nigdy nie dopuściłbym się tego, o co mnie oskarżono. Mój brat tak samo. Nigdy nie znieważyłbym kobiety w ten sposób. Przepraszam Was, że musieliście widzieć moje nazwisko w takim kontekście.
Swoje trzy grosze w sprawie dodał też jego brat Stefen.
Kochamy Was i dziękujemy za wsparcie, każdemu po kolei. Ci, którzy nas znają, dobrze wiedzą, że nigdy czegoś takiego byśmy nie zrobili. Musieliśmy zgodzić się na tamte warunki. Dziś jesteśmy starsi i mądrzejsi. Zapłacilibyśmy te pieniądze. Wtedy byliśmy biedni i mieszkaliśmy z mamą. Każdy medal ma dwie strony. Każdy ma prawo do swojej opinii, więc wierzcie, w co chcecie.
W dalszej części "spowiedzi" Dominic przyznał, że końcówka roku zamieniła się w koszmar. Zapewnił jednak, że mimo publicznego linczu zamierza... kontynuować karierę.
Ostatni miesiąc był okropny. Kiedy nagle dopada cię coś, co wydarzyło się osiem lat temu. Teraz chcę tylko rozwijać się i osiągać sukcesy.
Zawsze będziemy piąć się do góry. Mimo wszystkiego, co się stało, mój brat zawsze pozostanie dla mnie zwycięzcą - dodał Stefen na koniec.
Czujecie się przekonani?