Afera z udziałem Anny Lewandowskiej wciąż przybiera na sile. Kilka dni temu żona Roberta Lewandowskiego znalazła się w ogniu krytyki po filmiku, na którym tańczy do piosenki Beyonce w "otyłym kostiumie". Choć sportsmenka już dwukrotnie przeprosiła za swoje zachowanie, to do skandalu z jej udziałem wciąż dołączają nowi bohaterowie, którzy opowiadają się za lub przeciw niej.
W sobotę rano informowaliśmy, że zachowanie Anny Lewandowskiej skrytykowały dziennikarki Karolina Korwin Piotrowska i Paulina Młynarska. W swoich postach zarzucały one trenerce, że wyraźnie wykorzystała swoją przewagę finansową nad krytykującymi ją aktywistkami. Jednogłośnie stwierdziły też, że straszenie osób, które wyraziły nieprzychylne opinie pozwami, stawia ją w wyjątkowo niekorzystnym świetle.
Co ciekawe, nie brakuje też osób, które stają w obronie Lewej. Jej zachowania broniły już Olga Frycz i Maja Bohosiewicz, które argumentowany, że była to jedynie próba "samoobrony" przed ciągłą krytyką. Teraz do głosu dochodzi też Dominika Gwit, która, ku zaskoczeniu niektórych, również postanowiła stanąć murem za trenerką.
Dziennikarze do mnie dzwonią, pytają, a ja tak naprawdę chciałam powiedzieć jedno - w dziwnych czasach żyjemy. Nic nie jest czarne albo białe, trzeba spojrzeć pośrodku. Ania Lewandowska od lat pracuje z kobietami, nigdy nie była otyła i nie będzie, ponieważ na tę otyłość nie choruje, ale chce pokazać kobietom, że wszystkie są piękne. Ja też to mówię, wszystkie macie prawo do tego, żeby żyć, kochać siebie i walczyć o siebie. To jest najważniejsze - twierdzi.
W dalszej części swojej przemowy do fanów Dominika stwierdza dwukrotnie, że ludzie powinni przestać szukać afery tam, gdzie jej nie ma. Uważa też, że filmik Ani nie był obraźliwy, a wręcz przeciwnie - pomagał w akceptacji osób otyłych...
Nie można robić dymu, gdzie go nie ma, ale trzeba pamiętać, że osoby otyłe są jedną z najbardziej szykanowanych grup społecznych w Polsce i nie może tak być. Natomiast trzeba patrzeć na to, co jest złe, a co jest dobre. Ania Lewandowska na pewno nie miała złych intencji, wiem to, widzę to i właściwie to chciała pokazać dobrze - że wszystkie jesteśmy piękne i mamy prawo do tego, żeby żyć. Nie przytyje nigdy do takich rozmiarów jak ja, bo nie choruje na otyłość, ale chce pokazać, że wszystkie kobiety mają prawo do życia.
Na koniec Dominika zaapelowała, aby "nie oceniać książki po okładce" i skupić się na osobach, które faktycznie przykładają w Polsce rękę do szkalowania innych.
Hejt jest hejtem i trzeba go rozróżniać od innych głosów. Dzisiaj są trudne czasy, mylimy wszystko ze wszystkim. Nikt nie może się odezwać, bo zaraz zostanie skrytykowany. Przemyślmy, zobaczmy, nie oceniajmy książki po okładce. Szanujmy się, to jest w życiu najważniejsze. Przestańcie robić dym, gdzie go nie ma, a idźcie właśnie tam, gdzie jest źle i pokażcie ludziom, którzy szykanują innych, że nie mają do tego prawa. Każdy ma prawo do godności i wolności - czy gruby, czy chudy. Żyjcie, cieszcie się życiem, niezależnie od rozmiaru, piękno jest pięknem - skwitowała.
Myślicie, że Ania się ucieszy?