Zaraz po wprowadzeniu przez rząd spowodowanych pandemią koronawirusa obostrzeń Dominika Gwit narzekała, że w związku z zamkniętymi teatrami zarówno ona, jak i inni aktorzy mogą zmagać się z problemami finansowymi. Tak, jak większość jej koleżanek i kolegów z branży, zmuszona była swoją działalność artystyczną całkowicie przenieść do mediów społecznościowych. Choć jeszcze niedawno, idąc śladem innych celebrytek, nawoływała do pozostania w domu, pozując w kwiecistej piżamie, jej stosunek do zaistniałej sytuacji najwyraźniej uległ zmianie.
W rozmowie online z redaktorem naczelnym Plejady stwierdziła, że mimo szalejącego wirusa życie powinno toczyć się dalej:
My się zaczynamy do tego wszystkiego przyzwyczajać. To jest trochę tak: jak człowiek czegoś nie zna, to się boi, a jak zna, to się oswaja się i przestaje mieć z tym problem - mędrkowała w Kwarantanna Live, by zaapelować:
Ludzie muszą wyjść i zacząć żyć.
Dominika powątpiewała także w dane, które na temat koronawirusa przekazują nam media:
Trudno powiedzieć, czy wszystkie te informacje, które dostajemy w sprawie liczby chorych, są na 100% prawdziwe, bo ludzie różne rzeczy mówią…
Sceptycznie nastawiona do rządowych zakazów aktorka zwróciła również uwagę na problemy finansowe, z jakimi zmagają się w tym momencie tysiące Polaków:
Chodzi o to, że jest nas 40 milionów ludzi w tym kraju, a chorych jest ponad 10 tysięcy. Teraz pytanie: czy to aż tak duża sprawa, żeby odbywały się w tysiącach czy milionach domów tragedie związane z utratą pracy, płynności finansowej czy chorobami niezwiązanymi z koronawirusem, ale innymi? - pyta Dominika i kontynuuje:
Czy cała ta historia jest tego warta? Czy teraz nie powinniśmy ubrać się w maseczki i rękawiczki, wziąć dezynfekujące płyny do torebki i trzymając dwa metry odległości, wyjść do pracy, pójść na spacer z rodziną czy na obiad do restauracji?
Ma rację?