Gdy w 2015 roku niespodziewanie zmarł Jan Kulczyk, jego dzieci, Dominika i Sebastian, odziedziczyli po blisko 8 miliardów złotych każde. Dominika została więc "najbogatszą Polką", chociaż na przestrzeni lat razem z bratem spadli w popularnym rankingu Forbesa. Dzisiaj Dominika jest już tylko piąta, mając "jedynie" 7 miliardów 559 milionów. Córka zmarłego miliardera zapewnia jednak od lat, że fortuna nie robi na niej wrażenia, bo zaznała smaku biedy. Ot chociażby wtedy, gdy na lotnisku nie ma sektora dla VIP-ów, a ona musi długo czekać na podstawienie prywatnego samolotu.
Przypomnijmy: Dominika Kulczyk o swoim ciężkim życiu: "Wiem, jak to jest siedzieć na lotnisku, gdzie nie ma sektora dla VIP-ów"
Forbes przy okazji najnowszego rankingu najbogatszych Polaków przeprowadził wywiad z Dominiką Kulczyk, w którym zapytano miliarderkę, jak jej się żyje z takim piętnem. Skromna córka Jana mówi, że całkiem zwyczajnie, ponieważ rankingi to tylko pewne kategorie myślenia, a gdyby miała się nimi przejmować, nie podzieliłaby się majątkiem z bratem.
(...) Ale to tylko ranking, nie można myśleć tymi kategoriami, bo to ogranicza. Gdyby był dla mnie ważny, nie podzieliłabym się z bratem majątkiem z obawy, że oboje spadniemy z piedestału - uspokaja czytelników.
Podobno Dominika zorientowała się, że żyje w bogatej rodzinie, gdy miała 15 lat. Grażynie Kulczyk, jej mamie, miało przeszkadzać "bycie na świeczniku", bo wkrótce cała rodzina była postrzegana "przez pryzmat bogactwa".
Zawsze miałam poczucie, że mam świetnych rodziców, najlepszych, jacy mogli mi się zdarzyć - wspomina Kulczyk. I nie miał tu żadnego znaczenia nasz status materialny, bo jako dziecko nie odczuwałam go aż tak mocno, choć oczywiście czułam, że niczego nam nie brakuje. O tym, że mój tato jest najbogatszy w Polsce, dowiedziałam się w wieku 15 lat, gdy "Wprost" zrobił pierwszy taki ranking. Moja mama była poważnie zatroskana, że pozwalamy umieścić się "na świeczniku". Tata zaczął się wszystkim z bogactwem kojarzyć i my, jako rodzina, zaczęliśmy być przez ten pryzmat postrzegani.
Dominika jest dziś znana także z promowania działalności charytatywnej. Napisała nawet książkę "Efekt domina", która miała pomóc w popularyzacji jej średnio udanego programu. 44-latka raczej nie przejmuje się negatywnymi opiniami na swój temat, bo przekonuje, że w biznesie trzeba pokazywać charakter - zwłaszcza gdy jest się kobietą.
Nie wyobrażałam sobie życia, w którym jestem miłą dziewczynką od wydawania kasy - uśmiechającą się i ładnie wyglądającą na wielkich rautach zdominowanych przez facetów. Ja jestem czymś dużo więcej i zawsze chciałam być dużo bardziej - opowiada skromnie. (...) Zastanawiałam się, czy poradzę sobie w biznesie. Teoretycznie mogłam spakować walizki i wyjechać z dziećmi w ciepłe kraje. Ale to by była najprostsza droga. Pomyślałam, niby dlaczego miałoby mi się nie udać? Nic nie zmienisz, jeśli się nie odważysz - motywuje.
Podobno takie podejście do życia Dominika wyniosła z bajki "Mulan".
Imponujące?