Od chwili rozpoczęcia najnowszej kadencji Sejmu możemy obserwować doprawdy wyborny spektakl. Oto posłowie PiS zdają się być w absolutnym szoku, że ktokolwiek ma czelność wymagać od nich jakichkolwiek standardów, podczas gdy rzekomo reprezentują wolę suwerena w budynku przy ulicy Wiejskiej. Nieco niespodziewanie strażnikiem sejmowego regulaminu okazał się najnowszy Marszałek Wysokiej Izby - w tej roli Szymon Hołownia, który bezlitośnie punktuje każde złamanie decorum przez reprezentantów prawicy przyzwyczajonych do tej pory do butnej swawoli. Jednak nie tylko PiS drży w obawie o swoje stołki. W identycznej sytuacji są osoby zatrudniane w Telewizji Polskiej, które w ostatnich latach prezentowały w swojej pracy wiadomo jakie standardy. Bolesne zderzenie z nową rzeczywistością właśnie zaliczył ulubieniec TVP Info Miłosz Kłeczek, który najwyraźniej uwierzył, że jest w stanie wygrać w starciu słownym z Donaldem Tuskiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Starcie na sejmowym korytarzu. Donald Tusk zaorał pracownika TVP
Donald Tusk zwołał we wtorek konferencję prasową, podczas której przybliżył mediom kwestię "granatowej teczki", która miała zawierać projekty nowych ustaw i uchwał. Obecny na konferencji Kłeczek zaczął dopytywać o najbliższą jego sercu kwestię reform w mediach publicznych.
Jeżeli ma pan jakiś pomysł zgodny z prawem, to nie powinien pan mieć nic do ukrycia - rzucał z tłumu wysłannik ekipy z Woronicza.
Jeśli chodzi o uporządkowanie mediów publicznych, to sprawa jest prostsza, niż się komuś wydaje. Nie wymaga tajemniczych działań. Dowiecie się państwo w odpowiednim czasie, co te słowa oznaczają i jakie konsekwencje spotkają osoby, które dopuściły do tego, że media publiczne w Polsce działały niezgodnie z misją, wbrew Konstytucji. To będzie zgodnie z prawem, jak my je rozumiemy. Z całą pewnością będziemy skuteczni. Jak się państwo domyślacie, nie będziemy się wahać. Na pewno będzie ciekawie. Będzie co oglądać i co transmitować - uspokajał w odpowiedzi Donald Tusk.
Kłeczek jednak nie odpuszczał, wyraźnie sugerując, że metody proponowane przez demokratyczną koalicję mogą być niezgodne z prawem, skoro ich szczegóły nie są jeszcze ujawnione.
Wie pan, ja już mam swoje lata, a ciągle dziwię się, gdy słyszę funkcjonariuszy pisowskiej telewizji, ich sposób zadawania pytań, zachowania na konferencjach prasowych, że coś takiego mogło się stać z mediami publicznymi - wyraził swoje ubolewanie Tusk. Żeby państwa uspokoić, a pana pocieszyć powiem, że jednym z powodów, dla których będziemy używali prawnych metod, jeśli chodzi o rozwiązanie kwestii mediów publicznych, jest to, co usłyszeliśmy ostatnio od waszego pupila agenta Tomka. Nurtuje mnie i wolę, żebyście wy przestali ukrywać, kto otrzymywał nielegalnie materiały od CBA, prokuratury.
Kłeczek jednak brnął dalej, nie dając dojść do mikrofonu pozostałym dziennikarzom. Wtedy Tusk zgasił go, przypominając, że w Sejmie, gdzie reprezentowana jest wola Narodu, wypadałoby zachowywać się z należytą ogładą.
Proszę wyjąć rękę z kieszeni, jak pan do mnie mówi i proszę odstąpić od mikrofonu.
Dziennikarz TVP przywołany do porządku przez Donalda Tuska. Zaczął biadolić o "dyktaturze"
W odpowiedzi wysłannik TVP rzucił jedynie, że: "to nie jest dyktat, pan nie jest dyktatorem, a kandydatem na premiera". Tusk w tym momencie zakończył dyskusję.
Panu już dziękujemy, panie redaktorze.
Ostro?