Donald Tusk już od kilku lat na co dzień mieszka w Brukseli, gdzie pracuje. Przez pięć lat pełnił funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, a w listopadzie tego roku powierzono mu kierowanie Europejską Partią Ludową. Aktualnie polityk przebywa jednak w Polsce, gdzie promuje swoją książkę "Szczerze", w czym może też liczyć na pomoc rodziny.
ZOBACZ: Kasia Tusk pozuje z książką Donalda Tuska "Szczerze": "Jestem pierwsza w kolejce po podpisy"
Okazuje się, że Tusk wizytę w ojczyźnie wykorzystał również do tego, by pokazać się w śniadaniówce. Były premier w "Dzień Dobry TVN" rozmawiał z Kingą Rusin i Piotrem Kraśko. Wbrew oczekiwaniom rozmowa nie dotyczyła życia rodzinnego Tuska. Polityk w pierwszej kolejności został spytany o "powrót do rzeczywistości po czasach, gdy odbierał telefony od Obamy".
"Emocjonalnie czas w Brukseli doceniam jako czas pomiędzy. Nie mam poczucia, że wracam do czegoś, co opuściłem, bo nigdy tego nie opuściłem. Emocjonalnie byłem zawsze blisko spraw polskich" - podkreślił Tusk.
Na tym trudne pytania się nie skończyły. Kraśko poprosił polityka, by odniósł się do zarzutu, że nie brał bezpośrednio odpowiedzialności za to, co działo się w jego partii.
"Jeśli nie uczestniczysz bezpośrednio w grze, to się nie wtrącaj - z takiego założenia wychodzę. Za bardzo się napatrzyłam na polskich polityków, którzy nie biorą odpowiedzialności za władzę. Nic tak nie demoralizuje jak pełna władza bez odpowiedzialności" - powiedział, wprost nawiązując do rządów Jarosława Kaczyńskiego.
W dalszej części wypowiedzi Tusk poradził polskim politykom, by zaczęli myśleć w nieco szerszych kategoriach.
"My, jako Polacy, tak bardzo skoncentrowaliśmy na polskiej polityce, ona jest bardzo monotonna, ciągle tylko: "co, kto komu dowali". Nasza polityka jest bardzo peryferyjna, w innych krajach w debacie publicznej rozmawia się w bardziej nowoczesny sposób" - wyznał.
Później wypowiedział się o sytuacji w naszym kraju jeszcze ostrzej.
"To, co się dzieje w Polsce, to zło. Będę się starał to zmienić w rolach, które życie mi dopiero przypisze" - wyznał, nie chcąc jednak konkretnie zdradzić swoich politycznych planów.
Najwięcej emocji wywołało pytanie Rusin o to, czy polityk nie żałuje, że nie obiecał Polakom 500+ w przegranej kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku.
"Nie, nie żałuję, że nie wprowadziłem 500+, liczyłem wtedy, na co Polskę stać, a na co nie. Polska musi teraz inwestować niewyobrażalne pieniądze w zdrowie, edukację i ochronę środowiska. PiS dokonało wyboru: damy tyle, ile się da, nie bacząc na to, czy za parę lat wystarczy pieniędzy na ochronę zdrowia dzieci. Wiem, że to co teraz mówię, nie jest popularne. Będziemy mieli 500 złotych w kieszeni, ale nie wyleczymy dziecka. Trzeba mądrzej wydawać pieniądze - podsumował.
Liczycie na jego powrót do polskiej polityki?