Dorota Masłowska słynie z ciętego języka i błyskotliwego analizowania rzeczywistości. Tym razem pisarka wykorzystała pióro, by dać upust frustracji, która narastała w niej po próbie zdiagnozowania u siebie koronawirusa i konfrontacji z Sanepidem.
Masłowska opisała na Facebooku, że wirusem zaraziła się jej córeczka, a po krótkim czasie ona też zaczęła mieć objawy zakażenia. Nie była jednak w stanie tego zweryfikować...
Pierwsza zaraża się moja córka. Otrzymawszy informację o jej pozytywnym teście zamykamy się w domu i czekamy na objęcie izolacją w jej przypadku i kwarantanną w moim.
Po paru dniach dzwoni pan Sanepid Żuromin. Okej. Choć gdybym nie wymusiła na nim przedstawienia się, zamykałby mnie w domu na niemal 3 tygodnie niezbyt rozgarnięty GŁOS MĘSKI, nazywający mnie raz Dorotą, raz Danutą, raz Doradą, raz Małgorzatą.
Siedzimy w domu. Córka trochę lepiej. Jednak opiekowanie się osobą chorą na covid nie sprzyja zdrowiu. W nocy budzą mnie silne dreszcze i ból wszystkiego.
Dzwonię do przychodni, by poprosić o test. Zostaję zapisana na teleporadę. Następnego dnia odbywa się teleporada. Otrzymuję zlecenie pobrania wymazu. Pytam, kiedy mam spodziewać się przyjazdu pracowników. Słyszę, że muszę sama udać się do punktu pobrań, a ich listę znajdę w internecie.
"Yyyy….ale przecież jestem na kwarantannie i nie mogę wychodzić z domu!"
"A to kwarantanna w takich wypadkach przestaje obowiązywać, jeśli pani musi poddać się badaniu."
Czy według państwa polskiego mam zostawić chore dziecko i z gorączką i zakażeniem, kulejąc, kaszląc i kichając-ruszyć do punktu pobrań na test? - zastanawiała się Masłowska.
Wsiąść do autobusu? Taksówki? Ubera? Czy iść pieszo? Spokojnie rozpylając wokół siebie magic potion ze świadomością że mam wcale nie tak małą możliwość kogoś zabić? I że za złamanie kwarantanny grozi mi grzywna 30 tyś. zł.?
Nie dowierzam. Może coś źle zrozumiałam. Czegoś nie wyjaśniłam.
Dzwonię znowu do przychodni (plusik za to że się dodzwaniam!).
"Pacjentka musi wnieść do sanepidu o uchylenie kwarantanny."
"Ale przecież do sanepidu nie da się nawet dodzwonić?"
"Niech pani dzwoni, może się pani dodzwoni. Niektórzy się dodzwaniają." - zwieńczyła swoją opowieść Masłowska.
Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia zarówno pisarce, jak i jej córce.