Dorota Szelągowska to dla wielu guru, jeśli mowa o dekorację wnętrz. Przeprowadza rewolucje niczym Magda Gessler, ale w wydaniu domowym. Jak się teraz okazuje, owe rewolucje wyjątkowo często przeprowadza też we własnym zaciszu domowym. Przeprowadzki to dla niej chleb powszedni, ponieważ w wieku 39 lat ma ich już za sobą 25 i szczerze też przyznaje, że jest od nich uzależniona.
Projektantka wnętrz w rozmowie z Plejadą zdradziła, że przeprowadza się średnio co dwa lata. Jeśli nie znajdzie jednak na to czasu, to wówczas w grę wchodzi remont.
"Co jakiś czas muszę albo zrobić generalny remont, albo się przeprowadzić, bo mnie nosi" - mówi w rozmowie z portalem.
Szelągowska sugeruje nawet, że jej zamiłowanie do przeprowadzek spowodowane jest genami...
"Prawdopodobnie moi przodkowie prowadzili koczowniczy tryb życia" - twierdzi.
Co jednak istotne, w pewnym momencie Dorota Szelągowska trochę się nawet tym zmartwiła, więc postanowiła poruszyć kwestię ciągłych przeprowadzek ze swoją terapeutką.
"Zastanawiałam się, czy moja potrzeba zmian ma jakiś głębszy psychologiczny sens. Rozmawiałam o tym nawet z terapeutką i ona zapytała mnie, czy mi to przeszkadza. Zgodnie z prawdą, powiedziałam jej, że niespecjalnie. Usłyszałam, że nie ma sensu więc z tym walczyć" - wspomina rozmowę Szelągowska.
Ostatecznie Szelągowska pogodziła się ze swoim uzależnieniem i dziś przyznaje, że chyba "po prostu jest tak skonstruowana". Rozumiecie problemy Doroty?