Dorota Szelągowska zdobyła rozpoznawalność jako telewizyjna ekspertka od rewolucji w polskich domach. Dziennikarka była twarzą kilku programów o tematyce wnętrzarskiej i konsekwentnie pięła się po kolejnych szczeblach kariery. Córka Katarzyny Grocholi nie ukrywa natomiast, że w przeszłości miewała trudne chwile.
Choć Dorota Szelągowska regularnie gości w mediach, to niemal od zawsze stara się trzymać swoją prywatność z dala od portali plotkarskich. Prezenterka wyjątkowo rzadko mówi o sprawach spoza kręgu własnych zainteresowań, a liczne wywiady poświęca w większości zawodowym poczynaniom. Teraz zrobiła jednak wyjątek w rozmowie z gala.pl, gdzie zdradziła pewien szczegół z życia.
W wywiadzie dla dwutygodnika Szelągowska uchyliła rąbka tajemnicy na temat swojego wykształcenia. Okazuje się bowiem, że dziennikarka ma z tego powodu kompleksy, a wszystko przez brak studiów w wykonywanym zawodzie. Wcześniej Dorota studiowała dwa inne kierunki, których również nie skończyła, ale tłumaczy to przede wszystkim nawałem obowiązków zawodowych.
Żałuję strasznie. Studiowałam na dwóch kierunkach: dziennikarstwo i stosowane nauki społeczne. Obu tych kierunków nie skończyłam. I to jest mój kompleks, owszem. Natomiast ja zaczęłam pracę w wieku osiemnastu lat. W ostatniej klasie liceum już pracowałam w telewizji. Poszłam na casting, dostałam się i tak jakoś zostało. Z jednej strony jest to bardzo przyjemne, a z drugiej jak ma się 41 lat i świętuje się 23-lecie pracy, to jest dosyć zabawne - wyznała.
Dlaczego jednak nie zdecydowała się na studiowanie architektury? Jak sama twierdzi, przed laty wydawało jej się to po prostu mało interesujące. Pewną formalną wiedzę w wykonywanym przez siebie zawodzie zdobyła dopiero tym samym przed trzydziestką.
Wtedy jakoś w ogóle nie pomyślałam, że mogę robić cokolwiek związanego z projektowaniem wnętrz. (...) Abstrahując od zmian dokonywanych u siebie, przemalowywania mebli i całej reszty, jak otwieram moje zeszyty z czasów liceum, to właściwie na każdym marginesie i pustej stronie, jest jakiś rysunek, jakiś plan domu, mieszkania albo czegoś takiego. Natomiast kojarzyła mi się ta architektura wyłącznie z mostami, matematyką i takimi rzeczami. Dopiero przed trzydziestką zrobiłam taki kurs, który uprawniał do wykonywania zawodu - wspomina.
Wszyscy zapewne wiemy, że dokument potwierdzający kwalifikacje nie zawsze świadczy o praktycznych umiejętnościach. Jak słusznie zauważa Szelągowska, formalne wykształcenie w tym kierunku nie zawsze jest konieczne.
Prawda jest taka, że wielu projektantów nie ma wykształcenia w projektowaniu wnętrz. Natomiast najwięcej uczymy się od ekip. Im szybciej człowiek zda sobie sprawę z tego, że papier zniesie wszystko, a już budowa nie zniesie wszystkiego, tym lepiej. Im szybciej człowiek zda sobie sprawę, że największą wiedzę jesteśmy w stanie właśnie czerpać od naszych majstrów, stolarzy i potem wiemy, jak coś zrobić, potem wiemy, jak coś powinno wyglądać, tym lepiej - zapewnia.
Zaskoczyło Was jej wyznanie?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!