Dorota Szelągowska wypłynęła przed laty na szerokie wody polskiego show biznesu jako telewizyjna ekspertka od spraw remontowych. Nic zatem dziwnego, że media w końcu zainteresowały się też jej życiem prywatnym, które z czasem okazało się dość bujne. Całkiem niedawno rozwiodła się bowiem z trzecim mężem i już układa sobie życie na nowo.
Biorąc pod uwagę ogromne zainteresowanie, jakim cieszy się życie Doroty Szelągowskiej, trudno się dziwić, że dziennikarka wciąż udziela kolejnych wywiadów. W przeciwieństwie do znanych koleżanek unika jednak rozmów na temat swojej sytuacji osobistej, wyraźnie chroniąc resztek prywatności, które uchowały się z dala od mediów.
Zobacz też: Dorota Szelągowska o zmaganiach z nerwicą: "Miesiącami nie wychodziłam z domu, miałam NON STOP ATAKI PANIKI"
Teraz Dorota udzieliła wywiadu "Wysokim Obcasom", w którym, zapewne ku zaskoczeniu niektórych, nieco pochyliła się właśnie nad kwestią popularności i medialnych doniesień z jej życia prywatnego. Dowiadujemy się m.in., że Szelągowską bardzo boli, gdy ktoś nazywa prowadzony przez nią program "ustawką", a do telewizji nie dostała się dzięki znanej matce, co również bywa jej zarzucane.
Ja miałam 21 lat, dziecko i trzyletnie doświadczenie w programie na żywo, gdy nagle moja mama stała się bardzo rozpoznawalną osobą. Ona jest świetną pisarką i zdecydowanie na to zasługuje, jednak ten moment, gdy jej popularność zaczęła mnie dotyczyć, i to w ten mniej przyjemny sposób, był trudny. (...) Najpierw byłam zaskoczona, bo przecież to, że załatwiła mi pracę w telewizji, to zwyczajnie nieprawda i każdy może to sprawdzić. Minęła chwila, zanim zrozumiałam, że nikt nie chce sprawdzać, że "czytają się" chwytliwe leady i tytuły, a nie prawda. (...) Ciężko mają dzieci sławnych ludzi, bo muszą udowadniać światu, że na swój sukces same zasłużyły - stwierdza gorzko.
Przy okazji Dorota postanowiła oznajmić światu, że choć naruszanie prywatności jest jej wyraźnie nie w smak, to sama się na to pisała. Stwierdza też, że rozpoznawalność wcale nie jest dla niej udręką. Trzeba przyznać, że to nietypowe wyznanie jak na celebrytkę.
Nie narzekam. Mnie nikt nie zmusił do tego, żebym występowała w telewizji. Jest trochę problemów związanych z tym, że ludzie mnie znają, ale pozytywnych aspektów jest więcej. (...) Zarabiam pieniądze, które pozwalają mi żyć na dobrym poziomie i zabezpieczyć przyszłość moich dzieci. Tych plusów jest tak wiele, że narzekanie byłoby absurdem - mówi.
Medialne doniesienia na temat swojego życia Dorota porównuje z kolei do małomiasteczkowych ploteczek, ale na nieco większą skalę. Jako przykład przywołała trudne wydarzenia z życia Agnieszki Woźniak-Starak.
Trzeba się nastawić na inny rodzaj prywatności. Przeżywam to samo co mieszkańcy małych miasteczek, którzy mają wścibskich sąsiadów, tylko w nieco większej skali. Tyle że u mnie to są gazety i portale. Dojmujący wydaje mi się przykład Agnieszki Woźniak-Starak i to, co robiły z nią media po śmierci Piotrka. Nie umiem sobie wyobrazić, co przeżywała, i bardzo się cieszę, że doszła do siebie, bardzo ją lubię. Ale znów – w małym miasteczku młoda wdowa tragicznie zmarłego też wzbudzałaby niezdrowe zainteresowanie. Tyle że to byłaby mikroskala. (...) Nie afiszuję się z moją rodziną, moją córką. O problemie w związku albo kłopotach rodzinnych naprawdę mam z kim rozmawiać. Od tego są przyjaciele, bliscy. Nie mam potrzeby dzielenia się intymnymi przeżyciami z całym światem. Chyba że jest wyższa konieczność - zapiera się.
Jako przykłady "wyższej konieczności" podaje życie z ojczymem pedofilem i niedawne wyznanie na temat walki z atakami paniki. Podkreśla jednak, że nie chodzi tu o medialny ekshibicjonizm, którego podobno unika, lecz o pomoc tym, którzy są w podobnej sytuacji.
Pomyślałam, że jeśli ktoś jest naprawdę w ciemnej d*pie i wydaje mu się, że ze swoim problemem sobie nie poradzi, to może mu pomogę. Bo gdy zobaczy, że Dorota Szelągowska, która dużo się uśmiecha i odniosła szeroko pojęty sukces, też miała w życiu niełatwo, to może sobie pomyśli, że i dla niego też kiedyś zaświeci słońce. Tak myślę. I nie mam potrzeby epatowania gołym biustem czy związkami na pierwszych stronach. Ale nie oceniam tych, którzy mają. (...) Żadnemu wrogowi nie życzę na przykład ataku paniki, ale przez to, że doświadczyłam w życiu kilkudziesięciu, wiem, jak czuje się człowiek, który ma atak paniki i myśli, że zaraz umrze. Ojczym pedofil szczęśliwie mnie nie skrzywdził – pewnie byłam za stara, zbyt krnąbrna – ale stosował przemoc psychiczną i fizyczną. Miałam odwagę głośno o tym mówić - stawia sprawę jasno.
Na koniec Dorota przyznała, że nie ma problemu z mówieniem o tym, że dobrze zarabia na byciu gwiazdą telewizji. Co ciekawe, w międzyczasie znalazł się nawet przytyk do Agnieszki "moda na brzydotę" Kaczorowskiej, której wizji świata Szelągowska najwyraźniej nie podziela.
Rozmawiam wprost o śmierci, starości i o pieniądzach i nie uważam, żeby to było nie w porządku. Mówię, że to lubię i że dużo zarabiam. (...) Fakt, my raczej lubimy narzekać. "Co słychać?". "Powolutku". Albo: "Ważne, żeby zdrowie było". A ja mówię, jak jest – że pracuję dużo, że dobrze mi za to płacą i jest mi z tym świetnie. Co do urody – cała jestem poorana rozstępami. Ważę więcej, niżbym chciała. I zdarza mi się narzekać, ale wolę żyć naprawdę niż w sposób wyretuszowany. (...) Trzeba walczyć o prawdę w każdej dziedzinie. I nie chodzi o "promocję brzydoty". Naprawdę bardziej podobam się sobie w wersji szczuplejszej o 15 kg, ale i wtedy, i teraz tak samo kocham moje ciało - wyznała.
Jesteście pod wrażeniem jej przemyśleń?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!