Dorota Szelągowska zdobyła rozpoznawalność jako ekspertka od metamorfoz wnętrz. Choć ma na tym polu niezaprzeczalne sukcesy, to równie wielkim zainteresowaniem cieszy się też jej życie prywatne, a działo się w nim niemało. Sama ma zresztą tego świadomość, a próby utrzymania szczegółów sytuacji osobistej z dala od poczytnych mediów nie do końca się udały.
Zdarza się natomiast, że Dorota Szelągowska sama otwiera się na temat kulis swojego życia. Co prawda robi to bardzo rzadko, ale tym razem przełamała się w rozmowie z dobrą znajomą Magdą Mołek, która zaprosiła ją do swojego programu "W moim stylu". Niemal godzinne nagranie z rozmowy obu pań obfitowało w intymne wyznania.
Zobacz też: Dorota Szelągowska pali... PONAD 40 PAPIEROSÓW DZIENNIE! "To jest coś więcej niż dym. To NAGRODA"
Na początku rozmowy Dorota ogłosiła, że ostatnio zrobiła sobie kilka postanowień, których stara się trzymać. Choć zdradziła tylko dwa z nich, to zapewnia, że bardzo sobie to chwali.
Postanowiłam ostatnio odzyskać kontrolę nad własnym życiem, a uważam, że tylko wtedy mam kontrolę, kiedy mogę sobie ufać, a mogę sobie ufać, kiedy wykazuję się silną wolą, czyli robię rzeczy, które sobie postanowiłam. Postanowiłam na przykład 10 minut ćwiczyć codziennie na orbitreku i nie zaczynać dnia od kawy i od papierosa - powiedziała.
Następnie Szelągowska została niemal zalana falą superlatywów od Magdy, która chwaliła jej medialną działalność, czym doprowadziła swoją rozmówczynię niemal do łez wzruszenia. Tu także ekspertka od wnętrzarskich metamorfoz zdobyła się na wyznanie.
Dobrze, że biorę inhibitory zwrotne serotoniny [leki przeciwdepresyjne - red.], bo dzięki temu jakoś te emocje się nie wylewają - powiedziała po serii komplementów prowadzącej.
Następnie panie płynnie przeszły do tematu szczęścia, w którym pojawił się też wątek bezpieczeństwa finansowego. Dorota nie ukrywa, że ma szczęście wieść życie wolne od trosk materialnych, jednak ma to także swoje minusy.
Mam pracę, która jest moją pasją i daje mi pieniądze. Nie muszę się martwić o pieniądze. I mam niezależność. Uważam, że niezależność finansowa jest bardzo ważna. (...) Tak naprawdę dobrobyt jest mieczem obosiecznym. Z jednej strony jest coś fenomenalnego w tym, że masz ochotę gdzieś wyjechać, to po prostu kupujesz bilet i wyjeżdżasz. Albo masz ochotę coś kupić, to po prostu to kupujesz. Ale z drugiej strony to kastruje z marzeń, bo sobie je spełniasz. (...) Pieniądze dają dużo rzeczy, ale tego ci nie dadzą. Mogą dać ci wolność, a wolność to jest odwaga do tego, żeby być może robić różne kroki. Dobrobyt zamyka w pewnej klatce przyzwyczajeń i potem lęku, że w inny sposób sobie nie poradzisz - tłumaczy.
Nie zabrakło też wątku ataków paniki, o których Dorota opowiadała już kilkukrotnie. Choć swego czasu mocno dały jej w kość, to twierdzi, że i z tego doświadczenia wyciągnęła ważną lekcję.
Doceniam dwa lata ataków paniki, które sprawiły, że nie wychodziłam przez kilka miesięcy z domu. Doceniam, bo to we mnie zbudowało empatię. Mimo że już od wielu lat nie miałam żadnego incydentu związanego z atakami paniki, to nie jest tak, że ja sobie wejdę sama do centrum handlowego. Dzięki temu mam empatię i wiem o tym, że ludzie mają ograniczenia i te ograniczenia nie zawsze mogą być realne. Te deficyty to też jest jakaś część naszego życia.
Na koniec padł również temat miłości, w której Dorota niestety ostatnio nie miała szczęścia. Jak twierdzi, w poprzednich związkach czuła się jak "współlokatorka", a dziś, choć czasem czuje się samotna, nie zamierza już szukać drugiej połówki na siłę.
Mam takie poczucie, że ja niespecjalnie umiem w związki. I jakoś tak jest, nie wiem, że całe życie żyłam trochę jak współlokatorka. Najpierw z moją mamą, potem w moim najdłuższym związku w życiu. Ja się zastanawiam, czy ja potrafię dzielić z kimś życie. (...) Nie lubię niedzieli na przykład, bo niedziela jest takim momentem, kiedy czuję samotność. Ale z drugiej strony bardzo lubię swoje samostanowienie. Jakąś tęsknotę na pewno w sobie mam, ale też nie zabiegam i nie poszukuję. Od 16. roku życia zawsze byłam w związku. Nigdy w życiu nie byłam na randce, ale poczekam sobie.
Doceniacie jej dojrzałe podejście do życia?